IV liga. S. Zubel: „powinniśmy strzelić więcej niż tylko jedną bramkę”

383 0

Pierwsze stracone bramki i pierwsza wiosenna porażka. I to na dodatek z Sokołem Borzęcin, który przez wiele miesięcy była panu bardzo bliski.

Jako trener okręgówki zrobiliśmy awans. W czwartej ldize udało nam się utrzymać. Wiadomo, że zna się niektórych chłopaków.

Chyba większość zawodników obecnego Sokoła, to pana byli podopieczni…

No tak, większość. Wiedzieliśmy kto z nich może nam strzelić bramkę. Wiedzieliśmy, że musimy kryć Daniela Polichta przy stałych fragmentach i z tego, że Borzęcin nie zdoła w drugiej połowie stworzyć sobie sytuacji bramkowej po rozegraniu akcji…

Rzadko traci się bramkę po niemalże bezpośrednim rzucie z autu.

Dokładnie. Taka sytuacja nie powinna w ogóle mieć miejsca. Dwóch zawodników popełniło błąd plus trzeci, który miał kryć Polichta.

Jakie były przyczyny tej porażki? Czy to, że graliście w środę mogło mieć wpływ na waszą dyspozycję?

Nie widziałbym tych przyczyn w motoryce. To przecież Sokół w drugiej połowie prezentował się od nas słabiej. Nie istniał na boisku. Byliśmy bardziej ruchliwsi i szybsi. Nie przeszkadza nam gra co trzy dni. Zabrakło nam przede wszystkim skuteczności. W drugiej połowie przeprowadziliśmy wiele sytuacji i powinniśmy strzelić więcej niż tylko jedną bramkę. Tymczasem straciliśmy frajerskiego gola, który zadecydował o naszej porażce. O ile w pierwszej połowie Sokół był w środku pola groźny, bo i Rafał Ciesielski i Sergiusz Kostecki opanowali tę część boiska i zagrali kilka fajnych piłek, to w drugiej połowie to my dyktowaliśmy warunki gry. Co z tego jednak, skoro nie przełożyło się to na bramki. W pierwszej połowie graliśmy za nerwowo, z czego korzystali rywale. Pod koniec jednak tej części gry to my przejęliśmy inicjatywę. Zabrakło nam bramek, bo z gry byliśmy zespołem lepszym.

Pięć meczów i 10 punktów. Jaki to rezultat? Przeciętny, dobry?

Przed rundą byliśmy na przedostatnim miejscu i mieliśmy 14 punktów. Wywindowaliśmy się na 10. pozycję z 24 punktami. To jest dobry wynik. Niedosyt pozostaje. Gdybyśmy byli zespołem słabszym, to nikt nie miałby do nikogo teraz pretensji, tymczasem byliśmy lepsi. Niestety Sokół ma Daniela Polichta, który potrafi odnaleźć się w stałych fragmentach gry.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *