Piłka ręczna. Jak dzieci we mgle, czyli Halloween po bocheńsku

1033 0

Mieli pokazać, że mają „końskie zdrowie”, mieli udowodnić, że są w stanie w tym sezonie wywalczyć pierwsze punkty. – Tych planów do zrealizowania można by było jeszcze całkiem sporo wyliczyć, ale niestety – jak zwykle coś poszło nie tak.

Pierwsza bramkowa akcja bocheńskich szczypiornistów miała wyglądać chyba niezwykle pięknie. Gracze MOSiR-u bardzo długo rozgrywali bowiem piłkę w ataku pozycyjnym, zastanawiając się kto w końcu skieruje ją do bramki. No i w końcu rzeczywiście piłka została do bramki skierowana. Problem był jednak taki, że koneczanie wykorzystali trwające zaledwie kilka sekund gapiostwo bochnian i wykonali zabójczą kontrę. Kacper Szczepanik wpisał się do protokołu sędziowskiego jako ten, który w meczu rozgrywanym w Solnym Grodzie zdobył bramkę numer jeden… Zresztą w kolejnych akcjach też pokazał, że bochnianie będą musieli na niego uważać. Szybko okazało się jednak, że nie na niego jednego reprezentanci MOSiR-u będą musieli zwrócić szczególną uwagę. Próbkę swych możliwości dał także Rafał Jamioł, ale na tym etapie spotkania – sytuacja była jeszcze pod kontrolą gospodarzy. Po trafieniu Kacpra Króla podopieczni trenera Tabora tracili do KSSPR-u jedną bramkę (4:5) i zamierzali szybko tę minimalną przewagę zniwelować. Atomowymi rzutami z drugiej linii popisywał się Mateusz Nowak i to dzięki niemu w tej fazie meczu wynik jeszcze jako tako wyglądał. Z każdą kolejną minutą było niestety coraz gorzej.

Zespół gospodarzy popełniał dużo błędów podań i myśmy z tego zdobywali łatwe bramki, co troszeczkę ustawiło mecz – przyznał otwarcie Michał Przybylski, trener ekipy z Końskich. – Kilka niewykorzystanych rzutów z dogodnych pozycji, skuteczność pozostawiająca w kilku sytuacjach wiele do życzenia … i zamiast grać w pierwszej połowie na pograniczu remisu no to szybciutko po tych wspomnianych nieudanych atakach, niecelnych rzutach robiła się różnica dwóch, trzech bramek – wyliczał z kolei Ryszard Tabor. I rzeczywiście, w czasie ostatnich dziesięciu minut pierwszej połowy, bocheński golkiper zdecydowanie zbyt często musiał wyciągać piłkę ze swej bramki, nie mówiąc już o tym, że jego koledzy z pola nie mieli szczęścia w akcjach ofensywnych. Na przerwę goście schodzili prowadząc różnicą czterech trafień (11:15).

Po zmianie stron bochnianie wcale nie zaczęli na parkiecie czuć się pewniej. Doping z trybun nadal niósł się po miejscowej hali, ale to wcale nie przekładało się na lepszą grę MOSiR-u. Nie szło w ataku pozycyjnym, gospodarze postanowili więc spróbować swych sił w rzutach karnych – tak można to było chyba określić. Problem polegał jednak na tym, że goście także zaczęli pracować nad tym by jak najczęściej stawać na linii siódmego metra. Najpierw Jakub Spieszny stał się wykonawcą rzutu karnego, po chwili Tomasz Napierała trafił w takiej samej sytuacji dla KSSPR-u, ale to nadal nie było koniec „festiwalu rzutów karnych”. Kuba Spieszny ponownie skierował piłkę do bramki rywala, ale strata nadal była spora.

W poprzednich meczach było raczej tak, że bochnianie „odpływali myślami” w ostatnich fragmentach spotkań, a we wcześniejszych momentach meczów wykazywali się większą energią sportową. Tym razem, zastrzyk energii dopadł bochnian … w ostatniej fazie meczu, kiedy to przewaga rywala była już dosyć konkretna i raczej nie było sposobu na to by wynik zmienić na swoją korzyść. Zawodnicy MOSiR-u mieli grać na tym samym poziomie przez całe spotkanie, ale jak widać nadal jest u nich z tym kłopot rozmiaru olbrzyma… – Końcowe fragmenty świadczą o tym, że stać nas na dużo lepszą grę, ale trzeba grać tak przez 6o minut, a nie przez siedem – skomentował ten olbrzymi problem swej ekipy trener Tabor. – Boli to, że jest to kolejne przegrane spotkanie z naszej strony, ale na pewno się nie poddajemy. Na treningach ćwiczymy ciężko i poprawiamy elementy, które u nas szwankują. Niestety, dzisiaj było to widoczne dopiero pod koniec spotkania, gdzie naprawdę pokazaliśmy charakter. Zabrakło jednak tych paru, parunastu minut – powiedział z kolei Kacper Król.

Momentami koszmarne błędy podań, momentami koszmarna skuteczność rzutowa i oczywiście nadal koszmarna sytuacja w pierwszoligowej tabeli. Mgła spowiła dziś bocheński krajobraz, ale od pewnego czasu zbyt mocno otula też bocheński zespół. Czy widmo porażki przestanie w końcu towarzyszyć bochnianom w tegorocznych rozgrywkach? – Bocheńscy piłkarze ręczni już zbyt wiele psikusów zafundowali swym fanom – i to nie tylko w spotkaniu ósmej kolejki. Aż się teraz prosi osłodzić im to ich kibicowskie życie.

MOSiR Bochnia – KSSPR Końskie 26:31 (11:15)

MOSiR: Węgrzyn, Gut, Obroślak – Nowak 7, Król 5, Najuch 3, Spieszny 3, Zubik 3, Janus 2, Imiołek 1, Janas 1, Kozioł 1, Budziosz, Pach.
Karne: 3/4
Kary:6 min. (Imiołek, Kozioł, Nowak)

KSSPR: Szot, Wnuk – Jamioł 7, Pilarski 5, Matyjasik 4, Smołuch 4, Napierała T. 3, Mastalerz 2, Słonicki 1, Bąk, Janus, Maleszak, Napierała M.
Karne: 2/2
Kary:2 min (Mastalerz)

Sędziowali: Kamil Poloczek (Dąbrowa Górnicza) oraz Michał Solecki (Bytom).

Widzów: 460.

Wyniki pozostałych spotkań 8. kolejki:
KSZO Odlewnia Ostrowiec Św. – SPR Tarnów 32:33 (16:15)
MTS Chrzanów – SRS Czuwaj Przemyśl 30:30 (18:14)
Viret CMC Zawiercie – Olimpia Piekary Śląskie 23:40 (8:19)
UKS Olimp Grodków – LKPR Moto-Jelcz Oława 24:29 (13:14)
Nielba Wągrowiec – Siódemka Miedź Legnica 31:38 (11:22)
Ostrovia Ostrów Wlkp. – Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 31:26 (17:11)

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *