Fogo Futsal Ekstraklasa. BSF ABJ uratował remis z Widzewem

269 0

BSF ABJ Powiat Bochnia zremisował 3-3 z Widzewem Łódź w spotkaniu 4. kolejki. Przed rozpoczęciem domowej rywalizacji podopieczni Antuna Bacicia z pewnością liczyli na zdobycie pełnej puli, jednak po bardzo nieudanym początku niemal do samego końca musieli odrabiać straty.

BSF ABJ Powiat Bochnia 3-3 (1-2) Widzew Łódź
Minor Cabalceta 13′, Kamil Surmiak 36′, Pedro Henrique 38′ – Willy May 8′, Jefferson Ortíz 10′, Daniel Krawczyk 22′

BSF: Krystian Jaszczyński, Kevin Kollar, Oskar Piwowarczyk – Pedro Pereira, Minor Cabalceta, Sebastian Leszczak (C), Kamil Surmiak, Łukasz Biel,Adrian Kochniarczyk, Adam Wędzony, Wojciech Przybył, Wojciech Doroszkiewicz, Dawid Koza. Trener: Antun Bacić.

Dla bochnian był to drugi w tym roku domowy ligowy mecz z łodzianami. Spotkanie z poprzedniego sezonu i wczorajsze łączy wspólny element: to Widzew prowadził przez większość meczu, by jednak w ostatnich minutach dać się dopaść BSF-owi. W pierwszych minutach spotkania bochnianie starali się być aktywni i mocno dążyli do zdobycia gola. Najbliżej po strzale z dystansu był Pedro Pereira, ale minimalnie chybił. Niestety szybko znów dały znać o sobie problemy BSF-u w grze obronnej. W 8. minucie goście łatwo wyprowadzili szybki atak, który mocnym strzałem przy słupku wykończył Willy May. Na domiar złego już chwilę później kolejny moment zawahania gospodarzy wykorzystał Jefferson Ortiz, mocnym strzałem pokonując Krystiana Jaszczyńskiego. BSF odpowiedział w 13. minucie, gdy Kamil Surmiak napędził atak zespołu, a następnie dograł do czekającego w narożniku Sebastiana Leszczaka, który odnalazł podaniem Minora Cabalcetę. Kolumbijczyk nie zmarnował świetnej okazji. Choć bochnianie dążyli do odrobienia strat, to do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie.

Druga część rozpoczęła się znów po myśli gości. Tym razem zaskoczyli oni BSF po stałym fragmencie, a lot wstrzelonej w pole karne futsalówki zmienił Daniel Krawczyk. Rekordzista pod względem trafień w polskiej Ekstraklasie zdobywał po bramce w poprzednich dwóch ligowych spotkaniach z bochnianami i teraz podtrzymał tę passę. Ekipa Anutuna Bacicia znalazła się pod ścianą. Bardzo długo kompletnie nie potrafiła znaleźć pomysłu na rozmontowanie obrony rywali, do tego goście mieli dobrą okazję, ale zostali zatrzymani przez Jaszczyńskiego. W końcu chorwacki trener musiał podjąć jeszcze większe ryzyko i zarządził grę z wycofanym bramkarzem. To przyniosło pozytywny efekt, bo w 36. minucie nieco wolnej przestrzeni znalazł Kamil Surmiak i mocnym, a jednocześnie bardzo precyzyjnym strzałem lewą nogą zdobył bramkę kontaktową. Widzew mógł odpowiedzieć, ale futsalówka po potężnym strzale Michała Marciniaka odbiła się jedynie od obramowania bramki. BSF potrafił wykorzystać łut szczęścia i szybko doprowadził do wyrównania. Po rozegraniu w przewadze Pedro Pereira zbiegł z prawego sektora do środka i mocnym strzałem lewą nogą posłał futsalówkę do bramki. Gospodarze poszli za ciosem, bo Sebastian Leszczak wywalczył szóste przewinienie Widzewa, jednak tym razem Pereira nie zdołał z przedłużonego rzutu karnego pokonać Dariusza Sławińskiego. Drużyna z „Solnego Miasta” nadal ryzykowała i mimo doprowadzenia do remisu wciąż grała z wycofanym bramkarzem. Pereira mógł zdobyć kolejną bramkę, jednak tym razem trafił w słupek, a w odpowiedzi szansę na zdobycie bramki mieli goście, na szczęście sam Brazylijczyk zapobiegł kontrze ofiarną interwencją. Zacięty mecz zakończył się remisem 3-3.

Z perspektywy obu zespołów ten wynik nie jest zbyt satysfakcjonujący. BSF na pewno liczył na pierwsze domowe zwycięstwo, goście prowadzili przez większość meczu. Ponownie bochnianie zawiedli pod względem gry w obronie w początkowej fazie spotkania, gdy zbyt łatwo dali się zaskoczyć przeciwnikom. Należy docenić za to dobrą grę w przewadze, choć konieczność jej zastosowania wynikała z tego, że wcześniej nie zdołali przełamać oporu Widzewa. Teraz drużyny czeka przerwa na mecze reprezentacji, a za dwa tygodnie BSF rozegra arcyważny wyjazdowy pojedynek z Clearexem Chorzów.

Autor: Mateusz Filipek

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *