III liga. BKS pokonał Wisłę. Utrzymanie już o krok

394 0

BKS Bochnia – Wisłą Sandomierz 3-2 (2-1)
Bramki: Sławomir Zubel 11′, 43′, Mariusz Łyduch 71′ – Przemysław Michalski 24′, Marcin Pietrucha 70′
Żółte kartki: Turczyn, Kmak, Siwek – Pydych, Gołasa, Chamera

Składy:
BKS: Jaszczyński – Wasyl, Jagła, Motak, Kasprzyk – Kmak (75′ Lewicki), Kozieł, Turczyn (65′ Kaczmarczyk), Szkotak (90′ Marut) – Łyduch – Zubel (90’+2′ Siwek).
Wisła: Furtak – Zimoląg (55 Kocój), Rzeszutek (55′ Mietlicki), Nowik, Gołasa – Chorab, Pydych (80′ Mądry), Pietrucha, Nogaj – Pisarek (46’Chamera), Michalski.

BKS Bochnia zasłużenie pokonał Wisłę Sandomierz rewanżując się jej za jesienną porażkę 1-4. Zdobyty komplet punktów daje podopiecznym Marcina Manelskiego awans na 11. pozycję , z której z dorobkiem 29 punktów łatwiej będzie powalczyć nawet o środek ligowej tabeli. Przed BKS-em pojedynki z Czarnymi (w), Szreniawą (w), Popradem (d) oraz Hutnikiem (d).

Wydarzeniem meczu było bez wątpienia przełamanie się Sławomira Zubla. Przełamanie po 820 minutach gry, od meczu z… Wisłą Sandomierz. Swoją nieskuteczność, brak szczęścia zamknął w sposób pełen polotu i pewności siebie. Jak bowiem inaczej opisać pierwszą bramkę najlepszego strzelca Bocheńskiego? Przyjęcie piłki zagranej przez Kmaka na klatkę piersiową, a następnie gol przewrotką. Drugie z kolei trafienie to wykorzystanie atutu Zubla – dobrego timingu oraz mocnego uderzenia głową. Dośrodkowywał na dalszy słupek Wojciech Szkotak, który wcześniej mozolnie wraz Mariuszem Łyduchem zdobywał teren na lewym skrzydle.

Zubel miał szansę na hat-tricka, ale najpierw w 23 minucie już po minięciu bramkarza gości piłka podskoczyła na nierówności i w efekcie została uderzona nieprecyzyjnie. Co gorsza goście wyszli z kontrą po której Krystian Jaszczyński został pokonany po raz pierwszy. Drugą sytuację snajper miał w drugiej połowie, kiedy to uderzył z 16 metrów – prosto jednak w Furtaka.

Warto na chwilę pochylić się nad występem młodego bramkarza BKS. Dwie stracone bramki w pewnym stopniu obciążają jego konto. Trener Manelski po meczu powiedział ,że interwencje jego golkipera były mało fartowne. Odbijał piłkę tam, skąd padała skuteczna dobitka rywali. Jaszczyński pokazał jednak, że ma silną psychikę. W doliczonym już czasie gry wybronił w kapitalny sposób groźny strzał Nogaja, ratując w ten sposób zwycięstwo swojego zespołu.

Debiutanckiego gola dla BKS strzelił Mariusz Łyduch. W 71 minucie, a zatem niespełna 60 sekund po golu numer dwa dla Wisły, strzelił bramkę dającą bochnianom trzy punkty. Były zawodnik Szreniawy otrzymał dośrodkowanie z prawej strony, przerzucił piłkę na prawą stopę a następnie uderzył precyzyjnie obok interweniującego bramkarza gości. Łyduch swoją pierwszą bramkę mógł zdobyć już w 8 minucie, jednak nie wykorzystał idealnie dogranej piłki przez Szkotaka.

W grze BKS tym razem więcej mogło podobać się rzeczy, które bochnianie realizowali w ofensywie. Często widzieliśmy wyciągnięty ku górze kciuk Zubla a to kierunku Rafała Kmaka, Sebastiana Turczyna czy też wspomnianych Łyducha i Szkotaka. Z przyjemnością oglądało się próby niekonwencjonalnych zagrań ze środka pola na skrzydła, a następnie obiegi bocznych obrońców i dośrodkowania czy też nawrócenie piłki i konsekwentne budowanie akcji. Widać, ze ta drużyna dociera się na boisku. Choć jest w niej jeszcze wiele niedociągnięć, widać znaczącą poprawę gry w porównaniu do pierwszych meczów rundy wiosennej.

Gorzej wyglądała tym razem gra w destrukcji. Było to widoczne zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy to goście narzucili bochnianom warunki gry, spychając gospodarzy do defensywy oraz wymuszając błędy zwłaszcza przy wyprowadzaniu piłki.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *