Piłka ręczna. Szaleńcza nerwówka z happy endem

434 0

MOSiR Bochnia – SPR Grunwald Ruda Śląska 27:26 (14:13)

MOSiR: Węgrzyn, Serwatka – Karwowski 11, Król 6, Bujak 4, Pach 2, Imiołek 1, Najuch 1, Kozioł 1, Zubik 1, Janas, Pamuła.

SPR: Wolniaczyk – Zarzycki 11, Kowal 4, Hartel 3, Lange 3, Gansiniec 2, Wodarski Ł. 2, Płonka 1, Lisowski, Stogowski.

Kary: MOSiR – 6 min, SPR – 8 min.

Rzuty karne: MOSiR – 3/3, SPR – 2/2.

Widzów: 160.

Sędziowali: Mateusz Bryła oraz Sławomir Kołodziej.

Delegat ZPRP: Stanisław Hojda.

Czy po pierwszych pięciu minutach można było wskazać faworyta tego spotkania? Zdecydowanie nie. Zarówno jedna jak i druga drużyna ostro walczyły o to, żeby przeciwnik nie był w stanie oddać jakiegokolwiek rzutu na bramkę… I faktycznie, jeszcze w 5. minucie na tablicy świetlnej widniał wynik remisowy (1:1), ale nie trzeba było długo czekać na to by gospodarze mocniej wzięli się do roboty. Kacper Król był prawdziwym utrapieniem dla ofensywnych szyków Grunwaldu – ani Piotr Komal, ani tym bardziej Paweł Lange nie potrafili „unieszkodliwić” bocheńskiego zawodnika, który doskonale spisywał się w defensywie. Kilkoma udanymi interwencjami popisał się Tomasz Węgrzyn, a co więcej po swych obronach błyskawicznie uruchamiał bocheńskie skrzydła. Dzięki niemu najpierw zapunktował Sławomir Karwowski, a już w kolejnej akcji z bramki mógł cieszyć się Filip Pach.

Podopieczni trenera Tabora grali konsekwentnie w obronie, ale i w ataku spisywali się niemal bez zarzutu. Niemal, gdyż można im wytknąć dwa niedokładne podania i jeden nieskuteczny rzut. Jak się jednak miało okazać, prawdziwy festiwal błędów w wykonaniu bochnian miał się dopiero rozpocząć… Dokładnie w 22. minucie Tymoteusz Kozioł zdobył swoją pierwszą bramkę w tym meczu i po tym trafieniu MOSiR prowadził 12:7. Co się działo potem? Rozszaleli się Ślązacy, a konkretnie Maciej Zarzycki siał straszliwy zamęt wśród bocheńskich zawodników. Nie dość, że bochnianie zdobyli w przeciągu ośmiu minut zaledwie dwie bramki, to jeszcze nie potrafili powstrzymać zawodnika z numerem szóstym. A faktycznie zagrał on „na szóstkę”… Do końca pierwszej połowy gospodarze wiele już nie zdziałali, za to ekipa SPR-u za sprawą wspomnianego już Zarzyckiego, podeszła zespół gospodarzy i straty zniwelowała niemal całkowicie (14:13).

Miejscowi kibice z pewnością liczyli na to, że po zmianie stron bochnianie na nowo odskoczą ekipie gości… I rzeczywiście, odskoczyli na dwie bramki (16:14), ale zbyt długo tego prowadzenia nie byli w stanie utrzymać. Szczypiorniści z Solnego Grodu nadal wykazywali się ograniczoną koncentracją, a z tych stanów „rozluźnienia” doskonale potrafili skorzystać przeciwnicy. Podopieczni Marcina Księżyka w porównaniu z pierwszą częścią spotkania, znacznie poprawili swoją grę i cały czas trzymali się blisko bochnian. Ta bliskość nie podobała się jednak gospodarzom, ale nadal nie potrafili oni zaradzić nerwowości, która momentami przybierała w ich grze naprawdę szaleńczy obraz. Szybkie ataki bochnian wyłapywał golkiper SPR-u Jarosław Wolniaczyk, a fakt, że Grunwald nie odskoczył bochnianom, ekipa MOSiR-u zawdzięczać mogła chyba tylko szczęściu i Tomkowi Wegrzynowi, który tak jak i Wolniaczyk – w ostatnich minutach pokazał co potrafi.

Podopieczni trenera Księżyka mieli w tych ostatnich minutach meczu okazję aby rzucić bramkę dającą remis, ale prawda jest taka, że i na zwycięstwo goście z Rudy Śląskiej mieli szansę. Trafienie Kacpra Króla z 58. minuty okazało się jednak ostatnią bramką jaka padła w tym meczu i tym samym, bocheński MOSiR szczęśliwie zwyciężył 27:26.

Joanna Dobranowska

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *