Siatkówka. Karpaccy „zbójnicy” nie sprostali bocheńskim

429 0

Na początku spotkania, tych szkód narobili jednak bochnianom siatkarze z Krosna… Gdy w pole zagrywki udał się Damian Stąpór, gospodarze po prostu nie mogli sobie z jego serwisem poradzić. Ta ich niemoc w zdobywaniu punktów przełamana została dopiero przez Konrada Stajera, który zaskoczył rywali atakiem z krótkiej. Podopieczni Roberta Banaszaka stracili kilka oczek, ale straty odrabiali w zawrotnym wręcz tempie. Przy zagrywce Szymona Ściślaka bocheński dorobek się powiększył, a kolejno – po asie Jakuba Czubińskiego – gospodarze po raz pierwszy w tym meczu wyszli na prowadzenie (11:10). Faktem jest, że od czasu do czasu bochnianie ewidentnie nie potrafili przebić się na drugą stronę siatki (szczególnie na… pojedynczym bloku), ale to nie zmienia faktu, że rzeczywiście zaczęli budować nad rywalem przewagę. 17:15, 18:16, 20:16 – siatkarze karpackiej ekipy nie potrafili zbliżyć się do bochnian i nie pomogły im nawet czasy wzięte przez ich terenra. W tej partii górą byli zawodnicy z Solnego Grodu.

Druga odsłona tego spotkania była niezwykle wyrównana i żadna z ekip nie potrafiła drugiej odskoczyć. Praktycznie przez cały okres trwania tego seta, zgromadzeni w bocheńskiej hali kibice zobaczyć mogli pokaz prawdziwie męskiej siatkówki. Były potężne zbicia, były skuteczne bloki i były też niezwykłe wręcz obrony. Gdy do tego wszystkiego dołożył się jeszcze lecący z trybun „podkład muzyczny” w postaci dźwięków bębna (którego nawiasem mówiąc bocheńscy siatkarze w tym sezonie chyba jeszcze nie słyszeli), to już naprawdę nie pozostawało nic innego jak tylko grać kombinacyjnie. Sympatycy MOSiR-u dopingowali swój zespół, a w tym czasie na boisku trwała prawdziwa walka. Czy bochnianie mają nerwy ze stali? Patrząc na końcówkę drugiej partii tak właśnie można stwierdzić. Najpierw to podopieczni trenera Banaszaka mieli piłkę setową (24:22), ale szybko zrobiło się niezwykle gorąco i to ekipa z Krosna miała szansę na zwycięstwo. Swych szans jednak nie wykorzystała, a ostatnią zabrał jej Maciej Grajoszek, który ustawił szczelny blok na lewym skrzydle.

Wynik 2:0 chyba zbytnio rozluźnił bocheńskich siatkarzy, gdyż w trzeciej partii – mówiąc krótko – nie popisali się. Sześć pierwszych akcji padło łupem gości, co oznacza, że na tablicy świetlnej (która w końcu „ożyła”) pojawił się wynik 0:6. Marnym pocieszeniem były pojedyncze udane akcje bochnian, choć faktycznie owe akcje były naprawdę miłe dla oka. Ten set wyglądał jak wyglądał i wynik końcowy także nie mógł cieszyć żadnego sympatyka Contimaxu, niemniej jednak po krókiej przerwie gracze MOSiR-u wzięli się do roboty. Jakub Habel, po raz kolejny w tym meczu potwierdził, że doskonale wie jak można rozgrywać kombinacyjnie, a jego koledzy chętnie i pewnie z tych jego pomysłów korzystali. Błyskawiczne kontry, które wykańczał Jakub Zmarz, atomowe zbicia, których twórcą był Szymek Ściślak – tutaj nie mogło się już nic złego gospodarzom przytrafić. I nic takiego się nie przytrafiło.

Contimax MOSiR Bochnia – PWSZ Karpaty Krosno 3:1 (25:19, 28:26, 17:25, 25:20)

Contimax w składzie: Jakub Habel, Szymon Ściślak, Konrad Stajer, Jakub Zmarz, Maciej Grajoszek, Jakub Czubiński, Bartosz Luks (libero) oraz Roman Kącki, Mateusz Jarzyna.

Karpaty w składzie: Damian Sąpór, Dariusz Zborowski, Tomasz Sadzała, Robert Książkiewicz, Bartosz Wojtal, Filip Płonka, Michał Żywiec (libero) oraz Kamil Maj, Michał Witkoś, Arkadiusz Baran.

Joanna Dobranowska

Fot. Joanna Dobranowska

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *