Piłka ręczna. Bocheńska bomba eksplodowała! MOSiR w I lidze!

393 0

Miało być emocjonująco, miało być nerwowo i miało być szczęśliwe zakończenie (dla bochnian oczywiście). I rzeczywiście, wszystko szczęśliwie się skończyło, a bajka do której scenariusz napisali bocheńscy szczypiorniści w meczu z Grunwaldem, zrobiła już niemałą furorę w świecie drugoligowego szczypiorniaka. Zresztą nie ma sensu ukrywać tego, że w czasie tegorocznych rozgrywek bochnianie opracowali scenariusz do niejednej szczęśliwie kończącej się bajki…

Pierwsza połowa była bardzo wyrównana i żaden z zespołów nie potrafił osiągnąć większej przewagi niż dwie bramki – analizował początek meczu Ryszard Tabor. W dwunastej minucie, za sprawą Filipa Pacha, Marcina Janasa i Mateusza Zubika, bochnianie po raz pierwszy w czasie tego spotkania doprowadzili do powiększenia stanu prowadzenia do trzech bramek (4:7). Radość z takiego wyniku długo jednak nie potrwała, a zawodnicy Grunwaldu nadal mocno wierzyli w to, że bezpośredni awans do pierwszej ligi będzie jeszcze w zasięgu ich rąk. I faktycznie, kolejne akcje podopiecznych Macieja Zarzyckiego zwiastowały, że miejscowi nie składają broni i określenie „nerwówka” będzie słowem idealnie opisującym konfrontację obu zespołów. Po tym jak gospodarze odrobili straty, wynik meczu cały czas oscylował wokół remisu i takim też rezultatem zakończyła się właśnie pierwsza odsłona tego spotkania (14:14).

Po przerwie, chęć wygrania była jeszcze bardziej widoczna u Ślązaków, a potwierdzeniem tych słów niech będzie fakt, że w 32. minucie prowadzili 16:14. Bochnianie nie zamierzali się jednak zbyt długo zastanawiać nad tym co mają robić. Najpierw Kacper Król popisał się udaną akcją, a już po chwili śląscy defensorzy nie mieli nic do powiedzenia przy rzucie Jakuba Spiesznego. W zasadzie od 42. minuty reprezentanci MOSiR-u konsekwentnie powiększali swe prowadzenie, a w przeciągu kilku minut (dokładnie od 47. do 52. minuty) w pełni pokazali swe strzeleckie umiejętności (cztery bramki z rzędu i wynik 22:28). Coraz więcej myśli dotyczących awansu do pierwszej ligi zaczęło się kłębić w głowach bocheńskich zawodników, a wraz ze wzrostem ich liczy wzrastała… liczba udanych akcji i zdobywanych przez graczy MOSiR-u bramek. – Wszystko wyglądało wręcz idealnie, tak więc sympatyzującym z bocheńską ekipą kibicom nie pozostawało nic innego jak tylko się cieszyć.

Było widać bardzo duże zaangażowanie, bardzo dobrą grę w obronie i w ataku – w drugiej połowie praktycznie nie popełniliśmy błędów własnych – komentował grę swych podopiecznych Ryszard Tabor. – Graliśmy cierpliwie, jednocześnie utrudniając grę przeciwnikom. Warto tutaj podkreślić, że od 42. minuty do końca spotkania rywal zdobył 6 bramek, a my zdobyliśmy ich aż 16! – Czyli wygraliśmy ten okres gry 16:6! Ponadto, o zwycięstwie zadecydowały też względy wytrzymałościowe – przyznał zadowolony szkoleniowiec MOSiR-u.

Bocheńska bomba eksplodowała, twierdza Grunwaldu padła i MOSiR awansował do pierwszej ligi. Rywale bochnian mają do rozegrania jeszcze po jednym spotkaniu, ale szczypiorniści z Miasta Soli na parkiet już w tym sezonie nie wybiegną. Czy zatem podopieczni trenera Tabora będą mieli jeszcze coś do roboty poza świętowaniem awansu na zaplecze Superligi? – Teraz pozostaje nam walka o budżet i… gra w pierwszej lidze – mówi opiekun drużyny.

Eksplozja radości w ekipie MOSiR-u, eksplozja radości w domach bocheńskich fanów szczypiorniaka – drużyna z Bochni wywalczyła awans do pierwszej ligi!

SPR Grunwald Ruda Śląska – MOSiR Bochnia 27:36 (14:14)

MOSiR: Gut, Węgrzyn – Zubik 10, Król 6, Pach 6, Spieszny 5, Janas 3, Najuch 3, Kozioł 2, Piątkowski 1, Szewczyk, Wąsik, Więcek

Joanna Dobranowska

fot. Joanna Dobranowska

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *