II liga. Okocimski wypłynął na powierzchnię

459 0

Okocimski Brzesko – Limanovia Limanowa 2-0
Bramki: Arkadiusz Garzeł 51′, Wojciech Wojcieszyński 80′
żółte kartki: Pyciak, Guja – Chmiest, Kandel, Derbich, Atanasow, Ł. Wolsztyński.
Okocimski: Robert Błąkała – Mateusz Wawryka, Radosław Jacek, Arkadiusz Garzeł, Jakub Baran (89′ Mateusz Kasprzyk) – Paweł Pyciak (73′ Patryk Bryła), Arkadiusz Lewiński (77′ Arkadiusz Ryś), Wojciech Wojcieszyński, Taras Jaworskij (61′ Wojciech Dziadzio), Michał Guja – Jurij Głuszko.
Limanovia: Amadeusz Skrzyniarz – Radosław Kulewicz, Walid Kandel, Maciej Mysiak, Łukasz Derbich (83′ Józef Piwowarczyk) – Martin Pribula, Piotr Koman (72′ Arkadiusz Serafin), Donczo Atanasow, Artur Skiba (57′ Miroslav Poliacek), Rafał Wolsztyński (60′ Łukasz Wolsztyński) – Marcin Chmiest.

Kiedy rozpoczynał się mecz – jakże ważny dla obu zespołów – liczących mniej (Limanovia) lub bardziej (Okocimski) realnie na końcowe utrzymanie w II lidze kibice gości krzyczeli „Tylko zwycięstwo”, później „MKS gramy u siebie”, w drugiej połowie: „Walczyć MKS, walczyć”, a na końcu: „OKS byliście lepsi”. Tak mniej więcej można byłoby przebieg tego spotkania. Mnie więcej, bo już w pierwszej połowie gospodarze powinni byli strzelić bramkę i to nie jedną, ale z dwie – trzy. Już w 6 minucie Wojciech Wojcieszyński zmarnował idealną wręcz sytuację do napoczęcia rywala pudłując do pustej w zasadzie bramki z kilku metrów. W 40 minucie ponownie uderzał Wojcieszyński, piłkę co prawda wybronił Skrzyniarz, ale wobec dobitki powinien być już bezradny. Byłby, gdyby piłka została uderzona precyzyjniej.

W pierwszej połowie mecz toczył się głównie w środkowej strefie boiska. Oba zespoły klinczowały się, skutecznie (poza wymienionymi wyżej sytuacjami) blokując ofensywne próby rozegrania akcji. W drugiej połowie sytuacja zmieniła się diametralnie, w czym zasługa przede wszystkim Arkadiusza Garzeła i strzelonej przez niego bramce. Dośrodkowywał Michał Guja , obrońcę zabrał ze sobą atakujący futbolówkę Radosław Jacek, a piłka spadła wprost na nogę drugiego ze stoperów „Piwoszy”.

Zdobyta bramka dodała skrzydeł miejscowym – dosłownie i w przenośni. Coraz częściej ofensywni boczni pomocnicy gospodarzy byli pod grą i mogli przedostawać się pod pole karne gości. Do 80 minuty Limanovia albo łapała podopiecznych Tomasza Kulawika na spalone, albo uśmiechało się do niej szczęście – wtedy, gdy miejscowi niedokładnymi podaniami (Guja, Głuszko) lub strzałami (Wojcieszyński dwukrotnie) – już w polu karnym lub bezpośrednio przed nim – nie zamieniali dogodnej sytuacji na bramkę lub przynajmniej na stworzenie groźnej sytuacji.

Na dziesięć minut przed końcem meczu Jurij Głuszko wystartował do crossa zagranego przez Mateusza Wawrykę. Napastnik wygrał pojedynek bark w bark z defensorem Limanovii, wpadł w pole karne i choć mógł już uderzać – na co liczyli limanowianie – zagrał w drugie tempo do nadbiegającego Wojcieszyńskiego, któremu pozostało wpakować piłkę do pustej bramki. Ten sam zawodnik mógł pokusić się o trzecią bramkę dla Okocimskiego, ale przegrał pojedynek ze Skrzyniarzem.

Gwoli sprawiedliwości oddać należy Limanovii, że stworzyła sobie w drugiej połowie dwie sytuacje na strzelenie bramki. W 72 minucie groźnie główkował Pribul , a pod koniec spotkania – 89 minucie szansę na honorowego gola zmarnował Atanasow.

Okocimski pokonał więc Limanovię – co nie oszukujmy się- nie jest wielkim sukcesem zespołu Tomasza Kulawika, ale koniecznością w walce o utrzymanie. Gospodarze przerwali tym samym serię sześciu meczów bez zwycięstwa i wobec straty punktów przez Puszczę, opuścili strefę spadkową. Za tydzień kolejny test dla Piwoszy. Tym razem w Częstochowie z Rakowem.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *