Piłka ręczna. W przededniu Walentynek serce krwawi po raz piętnasty

371 0

Gdy ostatnio w bocheńskiej hali MOSiR przegrał z Olimpem Grodków po fatalnej drugiej połowie, kibicom zapewne wydawało się, że byli świadkiem prawdziwej bocheńskiej tragedii. Jak się jednak okazuje, wtedy naprawdę nie było najgorzej… Powiedzmy sobie szczerze, w tym sezonie bochnianie już parę razy zebrali konkretne lanie i niestety, mecz rozegrany w Oławie pasuje idealnie do tej niechcianej kategorii „klęski”.

Wprawdzie pierwsze dziesięć minut spotkania nie zapowiadało sportowego dramatu, ale wraz z każdą kolejną minutą dało się dostrzec coraz więcej. I bynajmniej nie były to akcje, które chcieliby oglądać sympatycy bocheńskiej piłki ręcznej. Na półmetku pierwszej części spotkania Moto-Jelcz prowadził czterema bramkami (9:5), ale umówmy się – nie takie straty szczypiorniści odrobić potrafią. Wystarczy tylko mocno spiąć się w obronie, poszaleć nieco w ataku i zmiana biegu spotkania jest jak najbardziej realna. Niestety, takie zmiany pozostały tylko i wyłącznie w sferze marzeń bocheńskiej ekipy. Drużyna z Solnego Grodu nie miała żadnego patentu na gospodarzy, a wraz z każdą kolejną akcją pogrążała się coraz bardziej. W ciągu ostatnich pięciu minut tej części meczu, bochnianie faktycznie aż pięć razy pokonywali golkipera Moto-Jelcza, ale rywal miał taki sam dorobek… Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 20:12.

– W pierwszej rundzie, spotkanie obu zespołów podsumował wynik 20:27 (zwycięstwo ekipy z Oławy), a to oznacza, że w tej drugiej rundzie oławianie już w ciągu trzydziestu minut zdołali uzbierać tyle bramek ile w całym pierwszym meczu MOSiR… – Takie statystyki raczej nie mogły zwiastować niczego dobrego. I rzeczywiście, było jeszcze gorzej. W czterdziestej minucie na tablicy świetlnej widniał wynik 25:16, a po pięciu minutach było już 29:16. Wydawać się mogło, że ta część tablicy wyników pokazująca rezultat bochnian się po prostu zacięła, ale wbrew pozorom – żadnej usterki technicznej nie było. Jedynych usterek doszukiwać się można było w szeregach bocheńskiej ofensywy…

– Zespół z Oławy mający w składzie doświadczonych zawodników, zamieniał na swoją korzyść każdy błąd rywala i konsekwentnie powiększał swój bramkowy dorobek. W pięćdziesiątej minucie gospodarze mieli już prawie dwa razy tyle trafień co MOSiR (32:18) i jedyna szansa była w zasadzie tylko na to, że podopieczni trenera Tabora zmniejszą trochę rozmiar porażki. Nie zmniejszyli…

– Mówi się, że czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, ale w tym przypadku – nawet ci, którzy nie widzieli tej konfrontacji na żywo, patrząc na wynik, odczuwają ogromny żal. MOSiR na pewno też go odczuwa, a dodatkowo odczuwać może wielką pustkę i to nie tylko w sercu – punktowy dorobek drużyny z Bochni w tym sezonie to nadal niechciane zero…

LKPR Moto-Jelcz Oława – MOSiR Bochnia 37:20 (20:12)

LKPR: Schodowski, Pawlak, Młoczyński – Markiewicz 6, Paluch 6, Rutkowski 5, Klinger 4, Sawicki 4, Herudziński 3, Kijek 3, Garbacz, Pokora.

MOSiR: Gut, Węgrzyn – Pach 7, Bujak 3, Najuch 3, Nowak 3, Imiołek 2, Spieszny 1, Jewiarz 1, Budziosz, Janas, Więcek, Wolnik, Zubik.

Wyniki pozostałych spotkań 15. kolejki:
KSZO Odlewnia Ostrowiec Św. – Viret CMC Zawiercie 23:21 (10:12)
Ostrovia Ostrów Wlkp. – MTS Chrzanów 34:25 (13:12)
Nielba Wągrowiec – UKS Olimp Grodków 24:19 (15:12)
Piotrkowianin Piotrków Tryb. – KSSPR Końskie 41:26 (21:12)
SPR Tarnów – Czuwaj Przemyśl 32:27 (17:11)
Siódemka Miedź Legnica – Olimpia Piekary 35:31 (19:17)

Fot. Joanna Dobranowska

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *