Marcin Manelski (BKS): „Chłopaki z Bochni zapomnieli jak się gra w piłkę”

1263 0

BKS Bochnia przegrał w środę z Błyskawicą Proszówki w finale Pucharu Polski na szczeblu PPN Bochnia. Po meczu rozmawialiśmy z nowym – starym trenerem bochnian, Marcinem Manelskim o samym meczu oraz o perspektywach na dalszą część sezonu.

Sportomaks: Nie udało się wam wygrać w finale Pucharu Polski z zespołem z Proszówek. Przegraliście w rzutach karnych 5-3.jak pan oceni to spotkanie?

Marcin Manelski: Jeśli chodzi o mecz, to stroną dominująca byli gospodarze. Wiemy jednak w jakiej sytuacji jesteśmy. Mieliśmy swoje sytuacje. Nie wykorzystaliśmy ich. Zabrakło zimnej krwi. Nasz problem siedzi w głowach zawodników. Z drugiej strony cieszę się, że szybko gramy mecz ligowy. Wierzę w to, że szybko się zresetujemy i osiągniemy dobry wynik z Limanovią. Gratuluję trenerowi Bartkowi [Hołystowi – przyp. MK] wygrania w karnych. Mieli więcej szczęścia. Będą grać dalej w tych rozgrywkach. My z kolei skoncentrujemy się na lidze.

W pierwszej połowie zagraliście w bardzo osłabionym składzie. Do[Piero na drugą połowę dojechał wasz nominalny podstawowy napastnik. Czy ta sytuacja miała wpływ na wynik i przebieg meczu?

Nie do końca. Przychodząc tutaj wiedziałem jaką mamy kadrę. Miałem takich a nie innych zawodników. Możliwe, że podobna jedenastka wybiegnie w sobotę. Wiadomo, że w środku tygodnia dla ligi amatorskiej, problemy ze składem mogą się pojawić. Uważam, że ten a nie inny skład nie miał wpływu na końcowy wynik. Przypominam, że w lidze trzeba mieć szeroką kadrę, aby zdobyć trochę punktów.

Co pana skłoniło do tego, aby przejąć posadę trenera w BKS?

To ciężkie wyzwanie, ale mam doświadczenie… Były tam może jakieś rozmowy wcześniej, ale starałem się nie wchodzić w te buty. Znam dobrze Jarka Ulasa. Po rozmowach z zarządem, po rozmowach z Jarkiem, zdecydowaliśmy się wspólnie spróbować podnieść drużynę. Wiem, że może to być nieosiągalne, ale pamiętajmy, że musimy patrzeć na klub nie w perspektywie pół roku, roku, ale dłuższej. Widzę, że zarząd ma pomysł na klub, ale jego wdrożenie potrwa trochę dłużej. Jeśli chodzi o wynik sportowy postaramy się zrobić jak najwięcej. Jeśli zdobędziemy odpowiednią ilość punktów na jesień, to są realne szanse. Jeśli nie, to trzeba patrzeć już pod kątem przyszłości, budowania zespołu na następny sezon.

Pana poprzednia przygoda z BKS kończyła się na etapie III ligi. Miał pan wtedy w składzie wielu wyróżniających się zawodników w każdej formacji. Czy w pana odczuciu to duża różnica pomiędzy tamtym składem a tym dzisiejszym?

Nie porównujmy tego. Przez ten czas ja też się zmieniłem: mój warsztat i spojrzenie na piłkę. Potencjał tamtego zespołu był nawet na drugą ligę. W tym wszystkim nie zmieniło się jedno – baza, choć mogę powiedzieć, że jest z nawet gorzej. Nie jest sztuka zrobić sukces sportowy, który może przyjsć w miarę szybko. Najważniejsza jest egzystencja klubu. Pracuję również z juniorami. Widzę co się dzieje. Brakuje młodzieży. Mamy z tym olbrzymie problemy. Spróbujemy temu przeciwdziałać, jeśli się uda – fajnie, jeśli nie – cóż życie.


Jest pan związany z agencją menedżerską. Czy w związku z tym możemy spodziewać się, że do BKS trafią jacyś nowi zawodnicy?

Koncentruję się na pracy trenerskiej. Wiem, że były jakieś podteksty. Przyznaję, ze dalej tam pracuję, obserwuję zawodników. Mamy zawodników w ekstraklasie, pierwszej i drugiej lidze. Może być też taka sytuacja, że stąd ktoś wypłynie. Zobaczymy jak będzie wyglądała sytuacja klubu. Sprowadzenie takich zawodników wiąże się z kosztami. Pytanie czy jest sens sprowadzać zawodników, wydawać pieniądze, które mogą okazać się wyrzuconymi w błoto? Nie ma co jednak na razie się nad tym zastanawiać. Póki co musimy zdobyć jak największą ilość punktów jesienią, tak abyśmy złapali przysłowiowego tlenu.

Ma pan doświadczenie w pracy z zespołami przezywającymi kłopoty. Warto przypomnieć chociażby Szreniawę, z którą choć jej skład odbiegał daleko od standardów ówczesnej III ligi, to jednak kilka punktów w Wiśniczu zdobyliście. Czy to doświadczenie powinno natchnąć optymizmem kibiców BKS?

To jest bardzo młody zespół. Tak jak powiedziałem, problem tej drużyny siedzi w głowach zawodników. Podobny zespół – jeśli chodzi o wiek – jest w Limanowej, gdzie mamy wiodący zespół. Chłopaki z Bochni zapomnieli jak się gra w piłkę. Pewne rzeczy wyszły spod kontroli. Wydawało się swego czasu, że jest OK. Zabrakło jednak konsekwencji… Teraz musimy spróbować się utrzymać. Nie mogę zadeklarować, że tego dokonamy. Byłbym wariatem, gdybym coś takiego obiecał. Musimy ciężką pracą dojść do tego. Moim doświadczeniem chcę wejść chłopakom do głowy żeby bardziej wierzyli w to co robią. Zespół z Proszówek widać , że jest na fali wznoszącej i pokazał to na boisku.

Powiedział pan, że problem zawodników jest w ich głowach. Czy tym problemem jest brak spokoju w rozegraniu akcji i stosowaniu nagminnie bezpośrednich podań do napastnika?

Tak to jeden z przejawów tych problemów. Ten zespół przecież potrafi grać w piłkę. Obserwowałem go wcześniej i wdziałem tę umiejętność. Jeśli nie masz jednak pewności siebie, popełniasz głupie błędy to… najłatwiej jest kopnąć piłkę do przodu. Musimy nad tym pracować. Przed meczem powiedziałem chłopakom, że z Błyskawicą będziemy cierpieć na boisku. Mogliśmy co prawda wyskoczyć wysoko i pressować rywala, ale wszystko trzeba robić z głową. Wiemy jaką dysponujemy kadrą. Dlatego też poprawa budowania akcji nie nastąpi od razu, teraz dla nas są najważniejsze punkty . Tym bardziej, że boisko w Bochni nie pomaga w budowaniu akcji.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *