V liga. Piotr Kokoszka (Szreniawa Nowy Wiśnicz): Piłkarsko daliśmy radę

597 0

Szreniawa Nowy Wiśnicz ma za sobą udany sezon w V lidze. Beniaminek szybko zdystansował najsłabszych rywali i zajął miejsce w środku stawki. O ostatnich sukcesach zespołu, odniesionych pomimo faktu borykania się z pewnymi problemami opowiedział nam jeden z liderów WKS-u, pomocnik Piotr Kokoszka.

– W Szreniawie grasz od bardzo wielu lat, przeżyłeś upadek drużyny seniorów i przeszedłeś szlak od najniższych poziomów do V ligi. Czy czujesz, że teraz twoja drużyna wróciła wreszcie na swoje miejsce?

– Myślę że tak. Po latach gry w „okręgówce” nasza ekipa mocno przyzwyczaiła się już to tej klasy rozgrywkowej i potrzebowała nowego źródła motywacji. Tym okazało się przyjście trenera Tomasza Rogóża oraz kilku nowych zawodników. Już w pierwszym sezonie po tej przebudowie udało się zająć trzecie miejsce i w dość nieoczywistych okolicznościach uzyskać awans do V ligi. Po chwili euforii i radości przyszedł czas na refleksję, czy klub organizacyjnie podoła wyzwaniu. Już wtedy boisko przechodziło remont, a brak możliwości treningu w dogodnym dla zawodników terminie i czasie zdecydowanie nie działał na naszą korzyść. To było największe zmartwienie, bo piłkarsko wiedzieliśmy, że wszystko zależy od nas, od tego, jak podejdziemy mentalnie do nowych zadań. Czas pokazał, że pomimo wielu przeszkód, trudności organizacyjnych, my piłkarsko daliśmy po prostu radę. Świadczy to o tym, iż ta liga jest na obecną chwilę dla nas odpowiednim miejscem, skoro utrzymanie zapewniliśmy sobie dość szybko i bez większych trudności.

– Wspomniałeś, że rozwój drużyny przyspieszył przed dwoma laty, kiedy doszło do zmiany trenera i przebudowy składu. Jak będziesz wspominał współpracę z trenerem Tomaszem Rogóżem i czy byłeś zaskoczony, że odchodzi po dwóch bardzo udanych sezonach?

– Współprace z trenerem na pewno będę wspominał pozytywnie, bo trener tchnął nową energię w naszą drużynę i wprowadził dużo jakości. Sprawił, że pod jego okiem stała się odważna, pewna swoich umiejętności. Charakteryzowaliśmy się odważnym podejściem do każdego meczu poprzez granie wysokim pressingiem, co niejednokrotnie przynosiło wymierne korzyści, zwłaszcza w meczach domowych na boisku w Muchówce. Uważam też, że trener świetnie też czytał mecz, jego uwagi w przerwie czy przed pierwszym gwizdkiem były często trafne. Czy wprowadziliśmy je w życie, jest już inną kwestią. Niemniej jednak dwa sezony z trenerem Rogóżem były naprawdę owocne, o czym świadczą wyniki, bo trzecie miejsce w „okręgówce” to jedno, ale chyba dużo trudniejsze zadaniem było utrzymanie V ligi w Wiśniczu, co nie było na pewno oczywiste dla większości naszej lokalnej społeczności. Faktycznie byłem trochę zaskoczony decyzją o rezygnacji, zwłaszcza że prace na stadionie w końcu ruszyły i wydaje się że powoli będziemy wracać na swoje miejsce pod zamkiem, co na pewno ułatwiło by mu pracę, ale trener podjął  decyzję o odejściu. Priorytety w życiu trzeba nie raz przekalkulować i jednak rodzina w tym wypadku wygrała. Ja to osobiście bardzo szanuję i rozumiem. Trener może być usatysfakcjonowany z wykonanej tu pracy. Wspomnienia na pewno będą tylko pozytywne.

– Jak duży jest przeskok pomiędzy bocheńsko-brzeską okręgówką a V ligą? Co konkretnie stanowi różnicę?

– Kilka drużyn miało swoją filozofię gry i konsekwentnie ją realizowało. Mam na myśli zwłaszcza te z najwyższych pozycji. Wypracowali swoje schematy i próbowali wprowadzać je w mecz. Z różnym skutkiem, ale często przynosiło to pozytywne efekty. Jak zawsze, im wyższa klasa rozgrywkowa, tym większa intensywność i wyższa kultura gry, ale to chyba naturalne.

– Jest jakiś mecz albo wydarzenie z ostatnich miesięcy, które wspominać będziesz z wyjątkowym sentymentem?

– Ciężko wskazać jakiś jeden mecz, ale niewątpliwie wygrana z faworyzowanym Grodem Podegrodzie było emocjonalnie ciekawym doświadczeniem. Nie był to w naszym wykonaniu idealny występ, ale drużyna pokazała wówczas charakter i ostateczny wynik dał nam szczególną satysfakcję.

– A był jakiś moment rozczarowania?

– Ogólnie największym rozczarowaniem jest wspomniany już brak własnego boiska czy szatni, bo nie mamy teraz możliwości, żeby wspólnie się radować ze zwycięstw, czy rozmyślać o porażkach „na swoim”. Szkoda, że fajny moment w historii WKS-u musi odbywać się poza naszym domem, co przekłada się na ograniczone zainteresowanie lokalnej społeczności. Jestem pewien, że nasze spotkania przyciągałyby znacznie więcej fanów, gdyby spotkania w roli gospodarza odbywały się pod murami wiśnickiego zamku. Miejmy nadzieję, że niedługo tam wrócimy.

– Poznaliście już chociaż przybliżony termin, w którym wrócicie na swoje boisko?

– Kolejny termin wyznaczono na listopad. Boisko ma być gotowe do oddania, ale musimy poczekać jeszcze przynajmniej całą rundę jesienną. Na pewno nie działa to na naszą korzyść. Chciałbym przy tej okazji zaapelować do kibiców, by pamiętali o nas, jak już wrócimy na swój stadion, bo gramy przede wszystkim dla nich.

– Teraz rozpoczynacie następny rozdział historii drużyny z nowym trenerem. Do startu sezonu jeszcze trochę czasu, ale czy macie już ustalone ogólne cele na kolejną edycję? O co chcecie walczyć tym razem? Co będzie można uznać za sukces Szreniawy?

– Jako drużyna nie mamy ustalonych celów minimum, chcemy po prostu do każdego meczu podchodzić z odpowiednim zaangażowaniem i determinacją, a co ostatecznie to przyniesie, czas pokaże. Na obecną chwilę utrzymanie będzie na pewno czymś satysfakcjonującym, bo często dopiero drugi sezon jest prawdziwą weryfikacja jakości, gdyż nie ma tej samej euforii jak w debiutanckim sezonie. Liczę, że o czołowe lokaty  przyjdzie nam powalczyć, gdy wrócimy na swój obiekt.

– Masz jakieś indywidualne cele, które przed sobą stawiasz?

– Nigdy do tego sportu nie podchodziłem w jakiś indywidualny sposób, bo piłka nożna nie jest sportem indywidualnym. Można nakładać jakąś na siebie presję w postaci ilości bramek czy asyst ale de facto sam często nie jesteś w stanie nic zrobić bez pomocy kolegów z drużyny. Liczy się zespołowość i monolit jaki ona tworzy. Tak do tego podchodzę. Pół żartem, pół serio mogę jedynie dodać, że moim celem jest jakoś godzić obowiązki zawodowe oraz rodzinne z tymi sportowymi.

Rozmawiał Mateusz Filipek

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *