IV liga. Bocheński rozbił wicelidera. Awans już na wyciągnięcie ręki

473 0

Bocheński KS 4–1 Tuchovia

Bramki: Zubel 2 (7′,20″), Gawłowicz (25′), Motak (70′) – Kafel (33′).
Zawodnik meczu: Sławomir Zubel

Składy:

BKS: Pączek – Marut (Chodur), Gawłowicz, Motak, Piech (Strach) – Mikulski (Czapeczka), Goryczko, Kaczmarczyk, Rynduch (Siwek), Rachwalski – Zubel.
Tuchovia: Mleczko – Sobyra, Rożuch, Niewola, Jamka, Stec, Barwacz, czyż, Bielak, Kafel, Miśtak.

Jeden gol, drugi gol trzeci leci… – śpiewali po zejściu do szatni piłkarze BKS. Nic tez dziwnego, mecz, który był zapowiadany jako wydarzenie sezonu był jednostronnym widowiskiem. Bochnianie od pierwszej do ostatniej minuty, kiedy grali już w dziesiątkę (dwie żółte kartki Marcina Motaka) przeciwko jedenastce gości sprawiali wrażenie zespołu zdeterminowanego, który jest świadomy własnej wartości, który wie czego chce dokonać na boisku. Bocheński wygrał zasłużenie, czym dobitnie podkreślił, że był – jest najlepszą drużyna czwartej ligi.

Zaledwie przez kilkanaście minut (koniec pierwszej połowy i początek drugiej) drużyna Leszka Kraczkiewicza nawiązywała równorzędną walkę z gospodarzami. Było już wówczas za późno i mimo wszystko za mało na odmienienie losów spotkania. BKS prowadził 3-1 i co najwyżej pozwalał Tuchovii na rozgrywanie piłki na dalekich przedpolach bramki Pączka. Tuchovia niczym nie przypominała drużyny, która chce osiągnąć sukces.

Gra gości nie wyglądała tak, jak na wicelidera przystało. Więcej spodziewaliśmy się po grze Tuchovii (zresztą występ BKS także nie należał do idealnych). Liczyliśmy, że zaprezentuje otwarty futbol i zmusi gospodarzy do gry na dużo wyższym poziomie. Tymczasem jedyne co dobrego można powiedzieć o zespole wicelidera, to bardzo dobrze opracowane stałe fragmenty – rzuty wolne i rożne, które sprawiały kłopot podopiecznym Marcina Leśniaka. Po jednym z nich padła bramka po strzale Kafela.

Bramkarz gospodarzy, mimo, że wpuścił jednego gola, rozegrał kolejne dobre spotkanie. Udanie kierował grą obrońców, nie mylił się na przedpolu oraz wykazywał refleksem na linii. Nie ustrzegł się jednak poważnego błędu – przepuścił pod podeszwą podanie, które omal nie zakończyło się samobójczym golem. Widząc tę sytuację, przypomniał nam się mecz Lechia Gdańsk – Wisła Kraków sprzed lat i podobna sytuacja z udziałem Mariusza Pawełka.

Bochnianie, zwłaszcza w pierwszej – dużo ciekawszej części spotkania – próbowali często zaskoczyć Tuchovię prostopadłymi podaniami do Sławomira Zubla. O dziwo, te przewidywalne zagrania raz po raz znajdowały adresata i siały spustoszenie w defensywie gości. To właśnie w tym fragmencie gry najlepszy strzelec BKS powiększył swój strzelecki dorobek o kolejne dwa trafienia (w 7′ i 20′). Duża w tym zasługa Szczepana Goryczki, który celował w długich podaniach za plecy obrońców, a także próbował swoich szans w strzałach z dystansu.

Bramkę na 3-0, w 25′, zdobył Marcin Gawłowicz dobijając głową (ale wcześniej musiał wygrać pojedynek główkowy) strzał Marcina Motaka (strzelił bramkę na 4-1 w 70′ z rzutu karnego podyktowanego nza faul na Zublu). Para stoperów BKS rzadko kiedy dawała swoim przeciwnikom możliwość rozegrania piłki, zwykle widzieliśmy wyprzedzanie, wyblokowanie i dobry odbiór futbolówki. Dopiero pod koniec meczu goście kilkakrotnie przedarli się pod bramkę Pączka. Jednak błędy obrony zniwelowała dobra forma bocheńskiego bramkarza.

Zapraszamy do naszych relacji video z tego spotkania oraz do obejrzenia galerii zdjęć…

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *