Piłka ręczna. Niesamowita metamorfoza bochnian

543 0

Arcom Bochnia: Węgrzyn, Serwatka – Imiołek 2, Karwowski 7, Najuch 2,Zubik 6, Wełna, Pach 6, Pamuła 6, Rakoczy 9, Tacik 1, Spieszny 1.

KSZO Ostrowiec Św. : Piątkowski, Szewczyk- Kozłowski 2, Karbownik 3, Zdziech 6, Dziura 4, Gajewski, Cukierski 3, Kieloch, Sitkowski 1, Drabik, Żak 7, Sieczka, Rurarz 4, Radowiecki 4.

To miał być bardzo trudny mecz z przeciwnikiem silniejszym od tego, który sprawił MOSiRowi ciężkie lanie przed tygodniem. I rzeczywiście był. Niemal od samego początku konfrontacji bochnian z KSZO, to goście nadawali ton boiskowym wydarzeniom. Przez pierwsze 10 minut gospodarze odpowiadali bramką na trafienie gości, jednak im dłużej obie ekipy przebywały na parkiecie, tym coraz bardziej zarysowywała się przewaga gości. W 10 minucie po bramce Zdziecha (był to jego już 3 gol) KSZO objęło prowadzenie 4-5. Niestety podopieczni Ryszarda Tabora nie potrafili przez kolejne 10 minut znaleźć receptę na szczelną obronę KSZO dysponującą wysokimi zawodnikami ograniczającą tym samym możliwość rzutów z drugiej linii.

Po 18 minutach było już 4-9 i wydawało się, że może powtórzyć się wynik sprzed tygodnia (choć gra była zdecydowanie lepsza niż w zeszłą sobotę). Wówczas Ryszard Tabor wpuścił na boisko Krzysztofa Rakoczego, o którego formę obawiał się w rozmowie poprzedzającej mecz. Rakoczy powrócił do zespołu po dłuższej przerwie i nie miał za sobą przepracowanego pełnego okresu przygotowawczego. Ten, najpierw rzucił bramkę na 5-9, a następnie cztery kolejne w przeciągu zaledwie trzech minut. W 23 minucie bochnianie przegrywali już tylko 9-11. Do końca pierwszej połowy trwała wyrównana walka, którą goście zamknęli wynikiem 14-17.

Druga połowa była już wyraźnie lepsza w wykonaniu gospodarzy. Drużyna Zbigniewa Tłuczyńskiego (byłego reprezentanta Polski – medalisty mistrzostw świata, piłkarza Bundesligi i olimpijczyka z Moskwy) traciła coraz wyraźniej kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, na co wpływ miały kontuzje jej dwóch kluczowych piłkarzy: Michała Zdziecha oraz Piotra Żaka. Te wydarzenia zatrzymały sprawnie funkcjonującą machinę gości.

Bochnianie już w 36 minucie doprowadzili do wyrównania po bramce Sławomira Karwowskiego. Trzy minuty później wyszli na prowadzenie po kolejnej bramce Rakoczego. Od tego momentu inicjatywa należała do miejscowych, którzy na zmianę prowadzili bądź też remisowali z wyżej notowanym rywalem. Pomiędzy 40 a 42 minutą aż 3 bramki strzelił Mateusz Zubik. W 47 minucie po rzucie z biodra Karowoskiego MOSiR wyszedł na dwubramkowe prowadzenie, a chwilę później, po trafieniu Filipa Pacha różnica wzrosła do trzech punktów. W 50 minucie był już jednak znowu remis (bramki Cukierskiego i Rurarza). Na trzy minuty przed końcem meczu wynik nadal byłe remisowy 33-33. Dopiero rzuty Zubika i Damiana Tacika przyniosły dwubramkowe prowadzenie, które dało komfort w ostatnich fragmentach meczu. Mimo jednego trafienia gości i nerwowej końcówki MOSiR Arcom zasłużenie pokonał wice lidera 35-34.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *