Futsal. Pierwsza faza Pucharu Polski dla BSF Bochnia

401 0

BSF Bochnia – Rena II Kraków 5-3 (1-1)
Bramki: Rynduch 13′, Szymanowski 32′, 34′, 38′, Litewka 35′ – Klęk 15′, Cygnarowicz 30′, Wienic 39′.
BSF: Kocot, Data, Jaszczyński – Litewka, Więsek, Rynduch, Szymanowski, Podgórski, Kaczmarczyk, Piech, Fasuga, Kozieł.
Rena II: Stefanik, Bylica – Bienias, Majcherczyk, Zimny, Cygnarowicz, Urbaniec, Konrad, Wieniec, Klęk.

Spotkanie potwierdziło, ze po pierwsze bochnianie są w dobrej dyspozycji fizycznej zadając decydujące ciosy rywalowi w końcowych fragmentach meczu, oraz, że nawet rywal wywodzący się z ligi środowiskowej (na marginesie, rok temu większość zawodników z Bochni też tak właśnie była postrzegana) może dobrym pomysłem i zaangażowaniem wysoko zawiesić poprzeczkę pierwszoligowcowi.

Mecz rozpoczął się od groźnych ataków zawodników BSF, którzy chcieli udowodnić, że w przeciwieństwie do wielickiego MKF nie zlekceważą Reny. Po niespełna 30 sekundach podopieczni Rafała Czai powinni prowadzić po kombinacyjnej akcji Szymanowskiego, Podgórskiego i Litewki. Ten ostatni przegrał pojedynek jeden na jeden z bramkarzem gości – Stefanikiem.

W ósmej minucie po raz kolejny w dogodnej sytuacji znalazł się Litewka, jednak jego strzał zatrzymał się na słupku, chwilę wcześniej strzelał Szymanowski, ale z dobrej strony popisał się bramkarz krakowian. Zaledwie minutę później dobrą okazję zmarnował Łukasz Fasuga po ciekawym podaniu Mateusza Więska.

Po 10 minutach, schowana za podwójną gardą Rena w końcu odpowiedziała groźnym atakiem. Kapitan zespołu – Majcherczyk zagrał w tempo do Cygnarowicza, a ten przegrał pojedynek z Kocotem. Minutę później goście po raz kolejny stworzyli bramkową sytuację. Złe wybicie piłki przez Kocota spowodowało, ze oko w oko z nim stanął Urbaniec. Bramkarz BSF-u naprawił swój błąd ratując swój zespół przed utratą bramki.

Dopiero w 13 minucie padła pierwsza bramka. Bochnianie rozgrywali rzut rożny, po którym Szymanowski zagrał lobem na wysokość 9 metra za plecy rywali, gdzie do piłki nabiegł Kamil Rynduch. Idealnie złożył się do woleja i mocnym strzałem dał swojemu zespołowi prowadzenie.

Radość z prowadzenia bochnian trwała zaledwie 2 minuty. Ponownie piłka wpadła do siatki po stałym fragmencie gry. Wienic zagrał na krótki słupek do Klęka, który z bliska dopełnił tylko formalności.

Utrata bramki źle wpłynęła na BSF. Rena złapała wiatr w żagle i raz po raz stwarzała sytuacje pod bramką Kocota. W 16 i 17 minucie 100% sytuacje miał Bienias, a w 18′ Klęk. W każdej z tych sytuacji bardzo dobrze spisywał się jednak Kocot. Dopiero w ostatnich dwóch minutach pierwszej połowy bochnianie zagrozili bramce pewnie broniącego Stefanika. Najpierw w okazję miał Łukasz Piech, a na sekundy przed kończącą pierwszą odsłonę syreną piłki w doskonałej sytuacji nie przyjął Szymanowski.

Po przerwie spodziewaliśmy się wzorem meczu MKF-u z Reną szturmu bochnian – wysokiego pressingu. Tymczasem zaatakowali krakowianie. Już w 22 minucie dwie idealne okazje miał Cygnarowicz, z czego pierwsza zakończyła się potężnym strzałem w poprzeczkę w sytuacji sam na sam z Kocotem. Dwie minuty później bramkarz BSF wybronił groźny strzał Majcherczyka, który był najlepszym zawodnikiem Reny.

Dopiero w 28 minucie BSF wyprowadził pierwszą groźną akcję. Więsek zagrał z klepki do Fasugi, a ten strzelił obok słupka. Jedna akcja bochnian nie przesłoniła złego wrażenia z pierwszych dziesięciu minut drugiej połowy. Tym bardziej, że w 30 minucie świetnym rajdem popisał się Marcin Cygnarowicz. Błyskawicznym biegiem urwał się Rynduchowi i potężnym strzałem pod poprzeczkę dał swojej drużynie prowadzenie.

Być może właśnie takiego bodźca potrzebowali bochnianie. Już dwie minuty później zdołali wyrównać. Swojego pierwszego gola strzelił bohater tego meczu – Łukasz Szymanowski. Świetną pracę przy tej bramce wykonał Mateusz Kaczmarczyk, który najpierw zgrał piłkę do Szymanowskiego, a następnie wyblokował obrońcę i bramkarza dając koledze wiele swobody w oddaniu skutecznego strzału.

Minęły kolejne dwie minuty i bochnianie wyszli na prowadzenie. Ponownie na listę strzelców wpisał się Szymanowski. Tym razem niczym rasowy snajper zachował pod bramką rywala najwięcej spokoju wykorzystując niepewną interwencję bramkarza oraz defensorów. W 35 minucie gospodarze prowadzili już 4-2. Po raz kolejny w asystenta wcielił się Kaczmarczyk, który efektowną piętką wypuścił w bój Dawida Litewkę. Filigranowy napastnik BSF nie mógł zmarnować takiej okazji.

W końcowych fragmentach meczu goście nie stosowali już tak długo hołubionej przez nich głębokiej obrony. Rozszerzyli i rozciągnęli swoją grę, przez co dla zawodników z Bochni nagle zrobiło się więcej miejsca, z czego skwapliwie skorzystali. W 38 minucie Szymanowski miał już na koncie hat-tricka. Tym razem otrzymał piłkę z głębi pola. Stojąc na 5 metrze balansował – strzelić, czy podać jeszcze lepiej ustawionemu koledze z drużyny. Strzelił, bramkarz nie miał żadnych szans.

W tej samej minucie bochnianie, a dokładnie Litewka nie wykorzystał przedłużonego rzutu karnego strzelając obok słupka. Minutę później jak wykorzystywać karne pokazał Wienic ustalając wynik meczu na 5-3 dla BSF.

BSF pokonał zasłużenie, po ciekawym, emocjonującym meczu Renę II i w następnym etapie pucharowych zmagań zmierzy się z zespołem z ekstraklasy. Także i ten etap rywalizacji pucharowej zostanie rozegrany w Bochni. Na pewno będzie co oglądać.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *