IV liga. BKS górą w derbach od GKS

539 0

GKS Drwinia – BKS Bochnia 1-2 (0-1)
Bramki: Paweł Kołodziej 58′ – Jarosław Siwek 23′, 63′
Żółte kartki: Tomala, Śliwa – Grzyb
GKS: Piotr Przybyś – Bartłomiej Kudelski (55′ Łukasz Sliwa), Wojciech Tomala, Kamil Kular, Tomasz Rachwalski – Tomasz Cygan, Mateusz Kaczmarczyk, Adrian Jastrzębski (76′ Kamil Stawiarski), Kamil Czajkowski (76′ Michał Bajda), Ifeanyi Nwachukwu, Paweł Kołodziej.
BKS: Damian Szydłowski – Krystian Lewicki, Mateusz Czernecki, Mateusz Krokosz, Dawid Grzyb – Piotr Górecki (36′ Grzegorz Mus), Jarosław Siwek, Mateusz Klesiewicz (71′ Hubert Grodowski), Michał Kaczmarczyk (72′ Patryk Górszczyk), Arkadiusz Budzyn, Sławomir Zubel.

Więcej w tym meczu było przysłowiowej walki o górne piłki, o pozycję, niż płynnej gry, więcej przepchnięć, starć bark w bark niż strzałów, ale derby powiatu bocheńskiego mogły podobać się kibicom ze względu na emocje, które trzymały od początku aż w zasadzie do ostatniej minuty tego spotkania.

Pierwsza połowa , po okresie 20 pierwszych wyrównanych minut, zakończyła się zasłużonym prowadzeniem BKS. Goście szybko znaleźli sposób na grę defensywną drwinian próbując akcji oskrzydlających. Wyróżnić trzeba Michała Kaczmarczyka, który zagrał chyba swój najlepszy mecz w barwach Bocheńskiego KS. Był niemal cały czas pod grą, wyprzedzał , odbierał i uciekał rywalom będąc często dla nich nieuchwytnym.

Gospodarze w pierwszej części meczu stworzyli sobie tylko jedną sytuację bramkową. Akcja prawym skrzydłem z obiegiem i dośrodkowaniem w pole bramkowe zakończyła się trzema strzałami w światło bramki. Z każdym kolejnym przed bramką Szydłowskiego było coraz ciaśniej, coraz mniej miejsca na wpakowanie piłki do siatki. To mógł być cios, który ustawiłby dalszy przebieg meczu. Tymczasem trzy minuty później, w 23′, goście stworzyli sobie sytuację po wyrzucie za autu. Dogrywał Krystian Lewicki, a na dalszym, słupku zgubił krycie Arkadiusz Budzyn i z bliska uderzył na bramkę GKS. Na szczęście dla gospodarzy świetnym refleksem popisał się Piotr Przybyś, który nogami odbił piłkę na korner. Ten jednak przyniósł prowadzenie drużynie Sławomira Zubla.

Ponownie dogrywał Lewicki, a znajdujący się na krótki słupku, całkowicie wolny od krycia Jarosław Siwek, przepuścił piłkę między nogami, a następnie uderzył futbolówkę piętą. Piłka wpadła do bramki obok zaskoczonych zawodników z Drwini. Bochnianie nie chcieli poprzestać na jednej bramce i szukali sposobu na podwyższenie rezultatu. Jeszcze przed przerwą po raz kolejny z bliska uderzał Budzyn,ale ponownie piłka padłą łupem Przybysia. W końcowych minutach pierwszej połowy BKS panował na boisku bezdyskusyjnie.

Po zmianie stron grający już bez kontuzjowanego Piotra Góreckiego, który pechowo – w dniu swoich urodzin – skręcił staw skokowy, bochnianie musieli zmierzyć się już z zupełnie innym GKS. Drużyna Janusza Piątka zagrała zdecydowanie bardziej agresywnie nękając nie tylko napastnika i pomocników gości, ale także obrońców. Mimo braku chorego Kamila Rynducha udało się gospodarzom zagrać kilka piłek za plecy defensywy, które były wodą na młyn dla szybkich Pawła Kołodzieja i Ifeanyi Nwachukwu.

Tak jak pierwsi w pierwszej połowie zagrożenie pod bramką rywala stworzyli gospodarze, tak po przerwie wynik powinni podwyższyć goście. W 50 minucie kolejne dośrodkowanie z rzutu rożnego, tym razem zagrane na dalszy słupek trafiło do nie obstawionego Zubla, który sam tylko wiedząc dlaczego nie skierował piłki w siatce.

Przewaga gospodarzy jednak rosła. Coraz więcej chaosu wkradało się w linię obronną BKS-u, coraz trudniej było liderowi IV ligi przytrzymać piłkę w środku pola. W 56 minucie świetnie w polu karnym odnalazł się niewidoczny w pierwszych 45 minutach Ifeanyi Nwachukwu. Spod linii końcowej wycofał piłkę na 11 metr, skąd pozyskany zimą z Gdovii Kamil Czajkowski uderzył na bramkę Szydłowskiego. Na szczęście dla tego ostatniego przed utratą bramki wyręczył go kolega z bloku defensywnego wybijając piłkę sprzed linii bramkowej.

Dwie minuty później był już jednak remis. Przejęta w środku pola piłka została zagrana do Nwachukwu, który wydawało się, ze zbyt długo przetrzymywał futbolówkę, a jednak w odpowiednim czasie zagrał prostopadle do Pawła Kołodzieja, który skierował piłkę do siatki rywali.

Po stracie bramki bochnianie przez kilka minut wydawali się być mocno zaskoczeni tym, co się przed chwilą wydarzyło. Sygnał do większej aktywności dał Zubel, który przejął piłkę na 30 metrze i uderzył z woleja mierząc pod poprzeczkę bramki Przybysia. Ten przeniósł piłkę nad poprzeczką. Bochnianie wywalczyli kolejny rzut rożny, który – jak zapowiadał przed rundę Sławomir Zubel miał być mocną stroną BKS-u – na bramkę po raz kolejny zamienił Siwek, znowu nie pilnowany! Ponownie zagranie na krótki słupek, tym razem zawieszone na wysokości ponad dwóch metrów uderzeniem głową zostało zamienione na bramkę.

Od tego momentu gra się wyrównała, a oba zespoły złączyły się niczym w bokserskim klinczu. W 70 minucie groźnie z wolnego uderzył Adrian Jastrzębski, ale jego próbę wybronił bramkarz BKS. Nie ma co się oszukiwać – ten fragment meczu nie był najlepszym widowiskiem. Ci jednak, którzy opuścili mecz na pięć minut przed jego zakończeniem musieli tego bardzo żałować. Ostatnie minuty przyniosły mnóstwo emocji. W 85 minucie często wracający do linii pomocy i znacząco wspierający tę formację Sławomir Zubel zagrał na jeden kontakt do Grzegorza Musa wyprowadzając go do sytuacji jeden na jeden z bramkarzem. Pomocnik będąc już w polu karnym fatalnie jednak przestrzelił nad poprzeczką. Odpowiedź GKS była szybka świetne prostopadłe zagranie Kołodzieja trafiło do Michała Bajdy. Wprowadzony po przerwie boczny pomocnik, mając wiele swobody, zamiast wbiec w pole karne uderzył zbyt nerwowo tuż przed 16 metrem. W efekcie doskonała sytuacja została zmarnowana.

W doliczonym czasie gry gospodarze mieli jednak piłkę meczową. Na wysokości pola karnego piłkę otrzymał Tomasz Cygan, który wbiegł w „szesnastkę” między dwóch zawodników BKS. Wieloletnie doświadczenie – podobnie jak Sławomirowi Zublowi w jesiennym meczu obu zespołów – pomogło mu wykorzystać nie najlepszą interwencję Huberta Grodowskiego i upaść czego efektem był rzut karny. Do „jedenastki” podszedł Ifeanyi Nwachukwu, który z krótkiego rozbiegu uderzył w słupek. Piłka jeszcze spadła w polu bramkowym, ale sytuację wyjaśnił Mateusz Czernecki. Wkrótce mecz został zakończony.

Bochnianie zrewanżowali się GKS za porażkę z wiosny ubiegłego roku, kiedy to ulegli w Drwini 4-0. Do niedzielnego meczu Lubania Maniowego podopieczni Sławomira Zubla pozostaną samodzielnym liderem rozgrywek.

Wyniki 17. kolejki:
sobota:
GKS Drwinia – Bocheński KS 1-2
Tuchovia Tuchów – Sokół Borzęcin 3-1
KS Tymbark – Glinik Gorlice 0-4
Skalnik Kamionka Wielka – Barciczanka Barcice 2-2

niedziela:
KS Zakopane – MLKS Żabno 12:00
Ciężkowianka Ciężkowice – Sandecja II Nowy Sącz 14:00
LKS Szaflary – Poprad Rytro 15:00
Lubań Maniowy – Watra Białka Tatrzańska 15:00

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *