IV liga. S. Zubel podsumowuje rundę: „Mamy w sobie sporo pokory”

660 0

Po rundzie jesiennej zajmujecie z dwoma innymi zespołami, mimo że macie jeden mecz rozegrany mniej, pierwsze miejsce w czwartoligowej tabeli. Jeżeli na wiosnę wygracie zaległy mecz z ostatnią w tabeli Ciężkowianką będziecie samodzielnymi liderami rozgrywek. Mało kto wierzył w taki rozwój wypadków przy Parkowej…

Sławomir Zubel: Spora część osób skazywała nas przed sezonem na 14-16 miejsce. Jesienią rozegraliśmy aż dziesięć meczów na wyjeździe, a tylko cztery u siebie. Dodatkowo czeka nas jeszcze jeden pojedynek wyjazdowy – ze wspomnianą przez pana Ciężkowianką. Zrobiliśmy ogromny progres jeśli chodzi o naszą grę. Widać go w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Wydaje mi się, że fundamentem tego progresu były zimowe przygotowania do poprzedniej rundy wiosennej. Trenowaliśmy wówczas bardzo ciężko: cztery, pięć razy w tygodniu, na poziomie klubów trzecioligowych. Było nas wówczas czternastu – piętnastu zawodników. Obecnie kadra liczy ponad dwadzieścia osób po włączeniu do zespołu kolejnych juniorów. Kręgosłupem tej drużyny byli zawodnicy, którzy grali w trzeciej lidze – Jarek Siwek czy Marcin Motak. Do tej grupy piłkarzy doszlusowali młodzi, którzy najpierw zahartowali się wiosną w walce o utrzymanie, a jesienią błysnęli już wysoką formą. To doświadczenie procentuje, a mamy przecież najmłodszą kadrę w całej lidze, która gra za darmo. Mamy więc duże powody do zadowolenia.

Początek sezonu był dla was trochę w kratkę. Po dobrych spotkaniach zdarzały się wam potknięcia. Dopiero druga część rundy przyniosła wam spektakularny marsz od zwycięstwa do zwycięstwa. Z czego to wynikało?

Co rundę robię sobie podsumowanie dokonań drużyny. W pierwszym meczu wygraliśmy w Białce Tatrzańskiej, gdzie do przerwy przegrywaliśmy 2-0 do przerwy, a mimo to podnieśliśmy się i wygraliśmy 2-3. Już wtedy widać było, że ten zespół posiada charakter, zadziorność. Widać było, że zawodnicy nie odczuwają bojaźni przed przeciwnikiem, że są już doświadczonymi piłkarzami, których nie załamie utrata bramki. Nic z tych rzeczy. Graliśmy dodatkowo w sporym upale. To wówczas uwidoczniły się wyćwiczone zimą nasze cechy motoryczne. Mogliśmy naprawdę wiele tego dnia. Cały zespół miał świadomość tego, że wyglądamy nieźle. Odrobiliśmy straty, co na stadionie w Białce nie należy do zadań najłatwiejszych.

Później czekał nas pojedynek derbowy z GKS Drwinia. Jak wiadomo derby rządzą się własnymi prawami. Obie drużyny były naładowane bardzo mocno, a jednak wygraliśmy. Następnie przydarzył nam się najsłabszy, według mnie, mecz w rundzie – z Lubaniem. Ciężko było się dopatrzeć w naszej grze jakichś pozytywów. Nasze akcje kończyły się po dwóch podaniach, o składnych akcjach nawet nie ma co wspominać. Lubań nie grał tego dnia wielkiego widowiska a mimo to pokonał nas 1-2. Kolejny mecz – przyjechała do nas Barciczanka. Wiedzieliśmy jak gra, mieliśmy na nią plan. W ciągu 10 minut zrealizowaliśmy to, co mieliśmy zrobić w ciągu 20 minut. Strzeliliśmy im dwie bramki i wydawało się, że wszystko mamy pod kontrolą. Niestety przytrafiły się błędy indywidualne, które zadecydowały o naszej porażce. Paradoksalnie, porażka z kandydatem do awansu na własnym stadionie, wywołała w chłopakach taką sportową złość, ze takich meczów przegrywać nie można. Coś w zespole zaskoczyło. Poza meczem z Glinnikiem czekały nas już tylko mecze wyjazdowe , a każdy sukces powodował, że drużyna czuła się coraz mocniejsza. W drugiej części rundy widać było, że przeciwnicy czuli przed nami respekt. Budowali zasieki, stawiali w polu karnym przysłowiowy piłkarski autobus, angażując do gry z przodu maksymalnie dwóch zawodników. A jednak strzeliliśmy w całej rundzie najwięcej bramek spośród wszystkich zespołów. Warto podkreślić, że nie było spotkania, w którym nie strzelilibyśmy bramki. Osiągnęliśmy bardzo dobrą średnią 2,5 zdobytej bramki na mecz. Ten młody zespół grał piłkę ofensywną, odważną. Za to należą się pochwały dla całego zespołu. Zazwyczaj, gdy zespoły udają się na wyjazd murują bramkę. My działaliśmy odwrotnie. Pokazuje to jak wielki jest potencjał w tych chłopakach.

Przed sezonem odszedł wasz stoper – Michał Ruchałowski, z kolei Mateusz Krokosz poważnie zachorował. Wydawało się, że będzie poważny problem ze skompletowaniem składu. Wystarczyło przesunąć Mateusza Czerneckiego z boku obrony do środka, gdzie grał głównie z Marcinem Motakiem, aby bramek tracić naprawdę niewiele.

Mateusz Czernecki większość czasu w Cracovii grał na pozycji stopera. Wiosną, gdy przyszedł do nas z konieczności występował na boku defensywy. Widać, że na obecnej pozycji czuje się bardzo dobrze. Rozegrał na niej wiele bardzo dobrych spotkań.

Muszę też pochwalić chłopaków za to, ze dali sobie radę w sytuacji, kiedy wypadł nam na kilka spotkań Marcin Motak czy też Mateusz Krokosz, który ostatni raz zagrał z nami w Rytrze. Nie skupialiśmy się więc na czwórce zawodników gotowych do gry w defensywie, ale na siódemce -ósemce. Kto nie zagrałby w tej obronie, była ona szczelna.

Jeżeli już jesteśmy przy kontuzjach, to przypomnę, że od drugiego meczu nie mogliśmy korzystać z optymalnej jedenastki. Mimo, że ciężko wytypować z grupy osiemnastu zawodników tę żelazną wyjściową kadrę meczową, a o doborze zawodnika decydowała jego przydatność pod kątem konkretnego przeciwnika, przez kilka tygodni nie mogliśmy skorzystać z Mateusza Klesiewicza, który na wiosnę był zawodnikiem, który brał na siebie odpowiedzialność za grę drugiej linii. Chociażby w meczu z Dąbrovią pokazał, że jest to kawał dobrego zawodnika. Po kontuzji Mateusza wypadł nam jeszcze Grzegorz Mus – chyba najszybszy człowiek w IV lidze. Zamykało to nam pewne warianty gry. Do tego dochodziły jeszcze absencje za kartki oraz drobne urazy.

Problem z kontuzją stawu skokowego Mateusza Klesiewicza spowodował, że w zespole wybił się Arkadiusz Budzyn. Strzelił sporo bramek, miał wiele kluczowych podań i ta jego gra przypominała czasem tych rozgrywających , z którymi lubił pan w przeszłości w Bochni grać – Kamila Rynducha i Sebastiana Turczyna.

Powiem tak: dla tych dwóch zawodników: dla Arka i Mateusza byłoby miejsce w składzie. W pierwszym meczu sezonu wyszli przecież w pierwszej jedenastce.

Tak, ale później Budzyn musiał szybciej piłkarsko dojrzeć – częściej brać odpowiedzialność za rozegranie piłki.

Tak, ale miał obok siebie także Jarka Siwka. Niemniej to bardzo zdolny chłopak , który ma papiery na trochę większe granie niż IV liga. Przed nim wiele pracy. Prawdą jest, że napastnicy takich zawodników bardzo lubią – ich niekonwencjonalne zagrania, które łamią, rozrywają szyki rywali, podania na jeden dwa kontakty pomagają w stworzeniu dobrej sytuacji w ataku. Tacy zawodnicy są bardzo cenni i potrzebni drużynie.

To może jeszcze o składzie. Pan jako grający trener nie raz musiał z powodu urazów obserwować mecz z ławki rezerwowych. Zastępował pana Krzysztof Styrna, któremu wypożyczenie do rezerw Okocimskiego i regularna tam gra pomogła w zyskaniu pewności siebie. Dał drużynie kilka punktów.

Trzeba ocenić jego grę w tej rundzie bardzo pozytywnie. Był to zawodnik, który coś wnosił do zespołu. Nie tylko o nim możemy tak powiedzieć. Nie było w tej rundzie zawodnika, o którego występie można byłoby tylko powiedzieć, że wystąpił. Każdy kto pojawił się na murawie dawał coś drużynie. Tak też było w przypadku Krzyśka. Realizował skutecznie swoje zadania. Zdarzały się także sytuacje, że graliśmy dwójką napastników . Nasze ustawienie było ruchome. Czym mamy szerszą kadrę, tym możemy więcej wariantów taktycznych zaproponować przeciwnikowi, tym bardziej korzysta na tym cały zespół.

Wracacie do treningów na początku stycznia…

Tak wracamy w połowie przyszłego miesiąca. Część zawodników wzięła udział w Mistrzostwach Polski w Futsalu. Dlatego też możliwe że dostaną dłuższy czas odpoczynku. Zaczynamy zajęcia w pierwszy tydzień ferii. Później, w drugim tygodniu mamy obóz dochodzeniowy, podczas którego trenować będziemy dwa razy dziennie. W samym tylko styczniu, przez dwa tygodnie mamy szesnaście jednostek treningowych. Jest to bardzo dużo. W lutym treningi będą odbywały się cztery razy w tygodniu plus mecz kontrolny. Do pierwszego meczu ligowego zrobimy to, co mamy zrobić. Pytanie jednak czy baza będzie odpowiednia, aby założony cel zrealizować. O ile pierwsza część rundy będzie polegała na wykorzystaniu bardziej siły ogólnej i motoryki, o tyle później potrzeba już obiektu, aby z piłką wiele rzeczy przećwiczyć. Zobaczymy jak to będzie wyglądało.

Na wiosnę zagracie większość meczów u siebie. Do tej pory to był wasz atut. Czy na wiosnę będzie podobnie?

Na razie powstrzymam się od odpowiedzi na to pytanie. Chciałbym zobaczyć co się wydarzy w związku z boiskiem.

Lubicie grę ofensywną z wykorzystaniem bocznych sektorów boiska…

Oczywiście, dlatego tym bardziej ciężko ogarnąć to wszystko co wydarzyło się ostatnimi czasy przy Parkowej. Nie dowierzam, że wymiary boiska nie będą takie jak było to wcześniej.

Może trzeba będzie zmienić taktykę?

Nie, chcemy promować młodzież poprzez właśnie ofensywną piłkę. Pewnymi decyzjami utrudnia się nam, aby grać w wyższej lidze.

Wierzycie w to, że możecie powalczyć o ten awans?

Nie ma co pompować tego balonu. Przed sezonem skazywano nas na 14-16 miejsce, jesteśmy po drugiej stronie tabeli. Mamy jednak w sobie sporo pokory. Nie mamy zamiaru chełpić się naszymi wynikami. Zrobiliśmy jednak wiele dobrej roboty, a przed nami jeszcze dużo pracy. Powtarzam często zawodnikom, że najważniejszy jest zawsze najbliższy mecz, który trzeba wygrać. Do każdego kolejnego będziemy się w ten sposób przygotowywać. Życie weryfikuje plany. Widać to na przykładzie Żabna i Rytra. Rok temu oba zespoły były w pierwszej piątce, a musiały walczyć do ostatniej kolejki o utrzymanie. To są gry zespołowe i wiele czynników decyduje o wyniku. Chciejmy wygrać jak najwięcej meczów, uzbierajmy szybko 45 punktów i wtedy dopiero będziemy mogli myśleć o czymś więcej. Korzystając z okazji chciałbym złożyć życzenia świąteczne wszystkim sympatykom BKS Bochnia i piłki nożnej.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *