FOGO Futsal Ekstraklasa. Prawie jak Ikar – oceniamy sezon BSF-u ABJ

450 0

Zakończył się pierwszy dla BSF-u ABJ Powiat Bochnia sezon na poziomie Futsal Ekstraklasy. Walka o medale trwa nadal, jednak już bez udziału bochnian, dla których zabrakło miejsca w fazie play-off. Długo wydawało się, że wywalczą przepustkę do tego etapu, ale nie byli w stanie opanować pogłębiającego się kryzysu. Szklana nie jest jednak w całości pusta, ponieważ BSF bardzo szybko zapewnił sobie utrzymanie w lidze, co było podstawowym zadaniem.

Zaskakująco udany, wręcz sensacyjny początek, a potem długotrwały, postępujący kryzys formy z zaledwie kilkoma lepszymi momentami. Tak w skrócie wyglądała zakończona już dla BSF-u kampania. Dlaczego historia potoczyła się właśnie tak? Na pewno minimalnym atutem beniaminka było to, że nie był jeszcze znany rywalom, jednak w dobie powszechnie dostępnych nagrań, transmisji i statystyk ten aspekt szybko traci na znaczeniu. Na pewno ważne było zgranie, bo szkielet drużyny został zbudowany już w I lidze. Z graczy, którzy mieli odegrać ważną rolę, dopiero latem dołączyli jedynie bramkarz Kevin Kollar, Marcin Czech i Dani Blanco. BSF po prostu grał dobrze i skutecznie, z ogromną pewnością siebie, zyskaną jeszcze w I lidze. Nawet bolesna porażka z Constractem nie odebrała drużynie pewności siebie, bo ta w pierwszych ośmiu meczach zdobyła aż 19 punktów. Pierwsza piątka, którą obok bramkarza tworzyli niemal długo Piotr Matras, Arkadiusz Budzyn, Adam Wędzony i Minor Cabalceta, długo spisywała się naprawdę nieźle. Kostarykanin jeszcze na półmetku sezonu znajdował się w czołówce klasyfikacji strzelców, Matrasa i Budzyna kibice widzieli już oczami wyobraźni w reprezentacji. Tąpnięcie nastąpiło w przegranym spotkaniu z AZS-em UW, po którym BSF nie powrócił już na poziom prezentowany w pierwszych meczach.

Zimą decyzje zarządu również wydawały się racjonalne. Nie wykonano żadnych histerycznych ruchów, za to zadbano jeszcze o poszerzenie kadry. Angaż Bartłomieja Piórkowskiego wydawał się być trafnym posunięciem, ponieważ jedynym pivotem w kadrze wcześniej był Minor Cabalceta, a sam gracz mimo nieudanej rundy jesiennej mógł się pochwalić skutecznością na najwyższym szczeblu. To nie zdało się na wiele, bo sam zawodnik na razie nie spełnił oczekiwań, a gra całej ekipy i tak uległa pogorszeniu. Na pewno trudno jednoznacznie ocenić pracę trenera Klaudiusza Hirscha. Na minus działa to, że nie dźwignął drużyny z kryzysu, na korzyść natomiast wszystko to, co wydarzyło się wcześniej, bo nie można zapominać, że początek sezonu bochnianie mieli imponujący. Nie da się ukryć, że przystosowany do pracy w profesjonalnych klubach szkoleniowiec nie pasował idealnie do realiów klubu, który dopiero próbuje dążyć do tego poziomu.

Od mitologicznej historii o upadku Ikara losy bochnian w tym sezonie różnią się tym, że ich lądowanie było mimo wszystko nieco mniej twarde, a przynajmniej tak się wydaje w obecnej chwili. Dziś zarząd, trenerzy i gracze BSF-u nie mają już jednak co rozpamiętywać, że przez większość sezonu zajmowali miejsce w czołowej ósemce, ponieważ trzeba już myśleć o przyszłości. Trzeba będzie jednak mocno zastanowić się, jak naprawić zatarte tryby maszyny, usunąć usterki oraz które elementy wymienić. W całej rundzie rewanżowej BSF pokonał jedynie Legię i Jagiellonię, zremisował z Clearexem i Widzewem oraz przegrał wszystkie pozostałe mecze. Nie wiadomo jeszcze, kto będzie odpowiadał za wyniki zespołu. Trener Janusz Piątek dopiero miał

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *