FOGO Futsal Ekstraklasa. Popis nieskuteczności BSF-u

133 0

BSF ABJ Powiat Bochnia przegrał na własnym terenie ze Śląskiem Wrocław w meczu 8. kolejki. Oto wnioski po już siódmym ligowym meczu bochnian bez wygranej.

BSF ABJ Powiat Bochnia 1-3 (1-0) Śląsk Wrocław
Sebastian Leszczak 10′ – Lion de Souza 27′, Maksym Woronin 35′, Christopher Moen 39′

BSF: Marek Karpak, Rafał Aksamit – Arkadiusz Budzyn, Minor Cabalceta, Sebastian Leszczak, Mateusz Prokop, Mikhael Almeida, Wojciech Doroszkiewicz, Stefano Galešić, Piotr Matras, Fran Moreno, Adam Wędzony, Wojciech Przybył. Trener: Janusz Piątek

1. Były chęci, zabrakło sił

To było kluczowe spotkanie dla obu drużyn, bo w siedmiu meczach zgromadziły zaledwie po cztery punkty, więc ich położenie stało się trudne. Bochnian w tym meczu poprowadził trener Janusz Piątek, który tymczasowo zastąpił Toniego Correderę. Trudno było jednak oczekiwać, że zmiana szkoleniowca natychmiastowo odmieni grę drużyny. Pozostały stare problemy, zwłaszcza słabe przygotowanie motoryczne, jednak początek rywalizacji był bardzo optymistyczny. Miejscowi rozpoczęli z dużym animuszem, a goście szybko musieli ratować się faulami. Swoje szanse mieli Sebastian Leszczak i Minor Cabalceta, w końcu wypracowali też bramkę na 1-0. Choć po pierwszych kilkunastu minutach można było być spokojnym to końcowy wynik, to z czasem BSF zaczął tracić kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Goście po trudnym początku zaczęli się rozkręcać, a gospodarze przygaśli. Druga połowa to już stopniowe odwracanie się ról. Bochnianie mieli nadal okazje, ale rywale także zaczęli kreować coraz większe zagrożenie. Pod koniec to Śląsk stwarzał coraz lepsze okazje, a bochnianie bez powodzenia oddawali rozpaczliwe próby.

2. „Déjà vu ”

Pod wieloma względami to spotkanie przypominało niedawne mecze z Dremanem Opole (1-3), czy z We-Metem (2-2), choć w tym drugim przypadku udało się w końcówce uratować remis. Podobnie jak wówczas, tak i w niedzielę BSF rozpoczął dobrze, miał momenty dominacji, co przełożyło się jednak na zaledwie jednobramkowe prowadzenie, by w decydującym momencie stracić zupełnie kontrolę nad wydarzeniami, popełnić proste błędy, dać się zaskoczyć i ostatecznie przegrać, marnując po drodze jeszcze wiele szans na zdobycia bramki. Widać, że zawodnicy BSF-u mają futsalową jakość, ale kolejny raz w kluczowych momentach są za wolni, przygrywają pojedynki, dają się przepchnąć lub nie potrafią skutecznie wykończyć akcji. Rywale widzą tę niemoc, co z czasem ich napędza.

3. Ofensywna posucha

BSF nadal ma najsłabszy atak w lidze (średnio tylko 1,5 bramki na mecz), a problem jedynie się pogłębia. Pewność siebie graczy najwyraźniej jest na niskim poziomie, przez co trudno im zachować spokój nawet w dogodnych okazjach. Trzeba zauważyć, że dobry występ zanotował bramkarz Śląska Kamil Izbiański, jednak gospodarze dali mu szansę się wykazać, strzelając za słabo lub zbyt blisko środka bramki. 25 celnych strzałów przełożyło się na zaledwie jedną zdobytą bramkę, gdy rywal zdobył 3 mimo zaledwie dziewięciu celnych prób. Bochnianie muszą włożyć mnóstwo wysiłku, by zdobyć gola, dla kontrastu sami podarowują przeciwnikom prezenty, jak przy wyrównującym trafieniu, gdy kosztowną stratę zanotował Marek Karpiak. Przy drugim trafieniu również bardzo łatwo dali się oszukać przeciwnikom. Wynik końcowy jest o wiele gorszy niż gra, ale to żadne pocieszenie. Z kim punktować, jeśli nie z radzącym sobie na razie niezbyt dobrze beniaminkiem?

4. Kibice nadal wierzą

Mimo trudnego położenia zespołu i rozczarowujących wyników tym razem na meczu pojawiło się sporo fanów, przynajmniej w porównaniu do poprzednich spotkań tego sezonu. To dobry znak, że kibice nadal są z drużyną. Jest źle, jednak wciąż to dopiero początek sezonu i straty można jeszcze nadrobić. Ważne, że nadal jest dla kogo grać.

Autor: Mateusz Filipek

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *