FOGO Futsal Ekstraklasa. BSF nadal czeka na przełamanie

210 0

BSF ABJ Powiat Bochnia przegrał 1-2 w wyjazdowym meczu 9. kolejki z FC Toruń. Oto najważniejsze wnioski po już siódmej ligowej porażce bochnian w tej rundzie.

FC Toruń 2-1 (1-1) BSF ABJ Powiat Bochnia
Remigiusz Spychalski 14′, Krystian Kraśniewski 34′ – Wojciech Przybył 12′

BSF: Marek Karpak, Rafał Aksamit – Arkadiusz Budzyn, Minor Cabalceta, Sebastian Leszczak, Mateusz Prokop, Mikhael Almeida, Wojciech Doroszkiewicz, Stefano Galešić, Piotr Matras, Fran Moreno, Adam Wędzony, Wojciech Przybył. Trener: Janusz Piątek

1. Ofensywna niemoc trwa

Druga przerwa na mecze reprezentacji także na razie nie została dobrze wykorzystana przez drużynę Janusza Piątka, a przynajmniej nic na to nie wskazuje po tym spotkaniu. Wszystkie bolączki trapiące dotychczas ekipę pozostały. BSF mierzył się z niezbyt mocnym rywalem, ale znów nie był w stanie rozwinąć skrzydeł w ofensywie. Zespół z Bochni grał wolno i schematycznie, a jedyną bramkę zdobył dzięki skutecznemu pressingowi, po którym piłkę przejął Wojciech Przybył, a następnie w swoim stylu huknął jak z armaty. Kiedy jednak trzeba było stworzyć coś w ataku pozycyjnym, to gościom brakowało cierpliwości, dokładności, pomysłu na zaskoczenie rywali. Bochnianie pozostają najsłabszą ofensywą w lidze ze średnią zaledwie 1,44 zdobytej bramki na spotkanie.

2. Prowadzenie, ale bez kontroli

Podobnie jak w spotkaniach z Dremanem, We-Metem czy Śląskiem Wrocław, tak i teraz bochnianie zdołali jako pierwsi zdobyć bramkę, ale nie dało im to nic w kontekście końcowego rezultatu. Drużyna nie potrafi utrzymać przewagi, a tym bardziej jej powiększyć. Tym razem korzystny rezultat utrzymała przez zaledwie dwie minuty. Nie jest w stanie też skutecznie wybijać przeciwników z rytmu, gdy ci zaczynają się rozpędzać. Fatalnie prezentuje się w końcowych fragmentach, co sugeruje, że zawodnicy nie są nadal kondycyjnie przygotowani do spotkań. Gra naprawdę wygląda bardzo źle. To w ogóle nie było zbyt porywające spotkanie i nic dziwnego, że obie drużyny zajmują odległe miejsca. Niestety to miejscowi zaprezentowali się mimo wszystko z nieco lepszej strony.

3. Bramkarz nie ratuje

Do pewnego momentu BSF szansę na wywiezienie zdobyczy z Torunia zachowywał w dużej mierze dzięki interwencjom Marka Karpiaka, bo słowacki bramkarz skutecznie naprawiał błędy swoich kolegów, ale sam nie popisał się przy wyrównującym golu, gdy przepuścił między nogami strzał z ostrego kąta. Później spisywał się znów nieźle, jednak nie uchronił drużyny przed porażką. Wypadł gorzej, niż pamiętany jeszcze w Bochni jego „vis-à-vis”, Kevin Kollar. Bez pewnego w swoich interwencjach „goalkeepera” będzie jeszcze trudniej przezwyciężyć poważny kryzys. Sytuacja staje się poważna, bo do zajmującego ostatnie bezpieczne miejsce Śląska Wrocław BSF traci teraz 4 punkty.

Autor: Mateusz Filipek

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *