Puchar Polski. Niespodzianka w Sobolowie. Bocheński odpadł z Naprzodem

692 0

Naprzód – BKS 1-0 (0-0)
Bramka: Wawszczyk 75′
Naprzód: Mateusz Klejdysz – Gajewski Damian, Trybuła Tomasz, Pilch Krystian – Saława Wojciech (Sotoła Krzysztof), Wawszczyk Marcin, Kmiecik Jakub (Wojciech Klebert ), Kasprzyk Mariusz, Trybuła Piotr, Dawid Stańdo- Sotoła Tomasz.
BKS:Damian Szydłowski – Krokosz Mateusz, (46′ Daniel Bukowiec), Michał Ruchałowski, Marcin Motak, Karol Mus – Kazimierz Jesionka (60′ Grzegorz Mus), Dominik Juszczak (Mateusz Klesiewicz 75′), Mateusz Fortuna (46′ Piotr Górecki), Jarosław Siwek, Hubert Grodowski – Michał Leśniak

Mecz półfinałowy Pucharu Polski w PPN Bochnia nie przyciągnął wielu widzów. Na stadionie w Sobolowie było wiele wolnych miejsc. A szkoda. Naprzód pokonał wyżej notowany BKS Bochnia i awansował do finału, w którym spotka się z Tarnavią, która dzięki wolnemu losowi nie musiała toczyć walki półfinałowej.

Gospodarze udowodnili tym spotkaniem, że nie bez przyczyny znajdują się wysoko w klasyfikacji V ligi. Drużyna Stanisława Jachyma zagrała bardzo mądrze zagęszczając środek pola uniemożliwiając na trudnym boisku gościom sprawne rozegranie piłki. Przed trójką obrońców operowało dwóch defensywnych pomocników, przed którymi występowali środkowi pomocnicy. Na szpicy tej konstrukcji taktycznej znajdował się Tomasz Sotoła, na którego szybkość i doświadczenie najbardziej w Sobolowie liczono.

Przejęcia piłki w środkowej strefie i zagrania prostopadłe do napastnika często sprawiały kłopoty bochnianom. Kilkukrotnie przed utratą gola ratował gości bramkarz Szydłowski, który odważnymi wyjściami zażegnywał niebezpieczeństwo. BKS miał przewagę optyczną, ale grał bardzo niecierpliwie. Zbyt często zagrywając górne piłki w kierunku jedynego napastnika, którym nie był Sławomir Zubel, ale Michał Leśniak, który po ostatnim pobycie w BKS -ie reprezentował GKS Drwinia, Sokoła Borzęcin oraz Gdovię. Niestety nie był to najlepszy mecz – powrót w wykonaniu Leśniaka, ale też nie pomogli mu koledzy z boiska kierując do niego zagrania nieprzystosowane do jego możliwości i charakterystyki fizycznej. Goście za krótko operowali piłką wdając się w walkę o nią z silniejszymi fizycznie rywalami (najmłodszy w zespole Sławomira Zubla – Dominik Juszczak jest z rocznika 1999).

Bocheński, którego w pierwszym składzie reprezentowała tylko czwórka zawodników z wyjściowej, ligowej jedenastki, grał mimo to zbyt przewidywalnie, a na dodatek niedokładnie. Po przerwie zobaczyliśmy już więcej zawodników oglądanych na boiskach IV ligi, ale obraz gry niewiele zmienił się na lepsze. Cofnięci za podwójną gardę gospodarze cierpliwie czekali na swoją szansę i się doczekali. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłke głową do siatki bochnian skierował Marcin Wawszczyk. Jako, że BKS nie miał zbyt wielu atutów w przodzie (do ataku zapędzał się już nawet Marcin Motak) nie zdołał pokonać pewnego w bramce Klejdysza. Niespodzianka stała się faktem. Okazuje się, ze Sokół ma patent na czwartoligowców. Warto wrócić pamięcią do jesieni, kiedy to Sokół pokonał w meczu pucharowym na własnym boisku innego czwartoligowca – GKS Drwinia.

Sławomir Zubel: Dałem szansę młodzieży, zagrało kilku chłopaków z rocznika 1998 i 1999. Zagrali w miarę pozytywnie na tle starszych zawodników. Czy zal straconej szansy na finał? Może i żal, że nie ma finału, ale mamy zbyt wąską wąską kadrę. W meczu z Naprzodem wystawiliśmy w wyjściowym składzie tylko 4 zawodników z podstawowej jedenastki. Nie mogliśmy ryzykować wystawienia najmocniejszego składu. Są rzeczy ważniejsze na tą chwilę niż puchar. Kilku chłopaków debiutowało w pierwszej drużynie. Dla nie których była to nagroda za uczestnictwo w treningach. Szkoda, ze ten mecz nie doszedł do skutku w pierwotnym terminie, kiedy byliśmy tydzień przed ligą.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *