Piłka ręczna. Walka była, ale na koncie nadal zero

969 0

Gdyby ktoś powiedział, że wicelider tabeli rozpocznie od banalnego wręcz błędu nadepnięcia linii pola bramkowego w ataku to chyba nikt by nie uwierzył. Gdyby ktoś powiedział, że w kolejnej akcji bochnianie będą inicjować atak podając piłkę z pozycji leżącej, pewnie też nikt by nie uwierzył… Choć to zagranie chyba raczej należało postrzegać jako akcja „ratujmy piłkę przed przechwytem”. Mimo kłopotów ze znalezieniem drogi do bramki jakie przejawiała zarówna jedna jak i druga drużyna, ta niemoc została w końcu przełamana. Bramka została zdobyta, a aktu „wciśnięcia” piłki do siatki dokonał po skutecznej kontrze Filip Pach.

Rywal chciał szybko odpowiedzieć równie skutecznym zagraniem i to mu się udało aż z nawiązką. Niespełna 120 sekund wystarczyło by Olimpia zdobyła 3 bramki z rzędu, a warto też nadmienić, że w międzyczasie jedną z piłek zdołał jeszcze uratować Jarek Gut. Ta seria nie świadczyła najlepiej o bochnianach, tak więc trzeba było szybko wziąć się w garść. Jako pierwszy zrobił to Mateusz Zubik, który pokonał bramkarza gości, a za sprawą doskonałego zagrania Adriana Najucha, na tablicy świetlnej pojawił się wynik remisowy (4:4). Olimpia nie miała jednak zamiaru grać z bochnianami bramka za bramkę, a Mariusz Kempys pokazał co to znaczy doświadczenie boiskowe. Piłkę podawał do kolegów nieraz w taki sposób, który (zważywszy na zachowanie defensorów MOSiR-u) nawet się gospodarzom nie śnił. Ekipa z Piekar Śląskich konsekwentnie budowała nad swym rywalem przewagę, ale bezbłędna przy tym nie była. Przytrafiły jej się bowiem akcje, w których chęć zdobycia bramki była aż tak silna, że nieco „przysłoniła” oczy Ślązakom.

– Tak jak i w poprzednim spotkaniu, w czasie sobotniej konfrontacji trener Ryszard Tabor ściągał z parkietu bramkarza by zrobić przewagę w ofensywie. Gdyby coś poszło bochnianom nie tak, trafienie do pustej bramki nie powinno być zbyt trudne – a jednak, aż dwie takie sytuacje zakończyły się blamażem ekipy gości. Ich przewaga był jednak na tyle duża, że nie przyczyniło się to do nagłego pogorszenia meczowego rezultatu na ich niekorzyść. Na przerwę zespół z Piekar schodził z siedmiobramkowym zapasem, ale druga połowa wyglądała już nieco inaczej i bochnianie naprawdę mieli swoje szanse. Błędy niestety nadal były elementem charakterystycznym dla tego sportowego bocheńskiego krajobrazu…

W drugiej połowie było zdecydowanie za dużo błędów – i z jednej i z drugiej strony. Było to, powiedziałbym, takie bardzo szkolne granie. Moi zawodnicy szczególnie w obronie mocno rozluźnili szyki, w ataku ta gra też nie była do końca tak ułożona jak być powinna, no i z tej w miarę bezpiecznej przewagi siedmiobramkowej, na koniec meczu przewaga zeszła do czterech bramek – relacjonował drugą część spotkania Sławomir Szenkel.- Zespół z Bochni walczył jednak do końca i chwała im za to – podsumował szkoleniowiec Olimpii.

Jak z kolei to spotkanie wyglądało w oczach trenera Tabora? – My takich dużych radości jak rywal nie mamy, bo znowu nie wywalczyliśmy punktów, tak więc cieszyć się nie bardzo jest z czego – przyznał otwarcie opiekun MOSiR-u. – Jeżeli byśmy szukali pojedynczych pozytywnych aspektów tego meczu to na pewno walka do końca, ale to jest zbyt mało by zdobywać punkty. Było za dużo błędów indywidualnych, za dużo nierzuconych dogodnych sytuacji i to spowodowało, że wygrał zespół który prowadził przez całe spotkanie. Zespół, który nie przez przypadek jest w czołówce tabeli i jest kandydatem do awansu – ocenił Ryszard Tabor.

I rzeczywiście, bochnianie dzielnie walczyli, ale nie ustrzegli się w tej walce błędów, które naprawdę można było spokojnie wyeliminować. – Staraliśmy się podejść do tego spotkania nie patrząc na różnicę jaka jest w tabeli między naszymi drużynami i staraliśmy się walczyć od początku. Oczywiście tutaj wyszło doświadczenie drużyny przeciwnej, która uzyskała przewagę i w pierwszej połowie cały czas ją powiększała. Na szczęście nie spuściliśmy głów i w drugiej połowie walczyliśmy do ostatniej minuty. Udało się zniwelować tę przewagę do czterech bramek, ale niestety to było za mało. Jest jeszcze za dużo błędów, a skuteczność nie jest na tym poziomie na którym powinna być i o którym trzeba myśleć chcąc wygrywać mecze – podsumował ten mecz Filip Pach.

MOSiR Bochnia – MKS Olimpia MEDEX Piekary Śląskie 29:33 (12:19)

MOSiR:Gut, Węgrzyn – Nowak 6, Zubik 6, Pach 5, Janus 3, Imiołek 1, Janas 1, Jewiarz 1, Wolnik 1, Budziosz, Bujak, Spieszny, Więcek.
Kary: 4 min.
Karne: 3/5.

Olimpia: Kowalczyk, Kot, Zemelka – Chromy 6, Parzonka 6, Kempys 4, Cieślik 3, Fidyt 3, Kowalski 3, Płonka 3, Gogola 2, Rosół 2, Miłek 1, Czapla, Kotalczyk, Włoka.
Kary: 8 min.
Karne: 5/5.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *